sobota, 2 czerwca 2012

Wiza i Warszawka


Eh przeraża mnie patrzenie na ten licznik po prawej stronie.;p

Wczoraj byłam po wizę w Warszawce.  Notka owa będzie informacyjna, wiadomo oswojone i znajome mniej przeraża. Wstałam o 3.30 żeby zdążyć na pociąg o 5. W Wawie byłam ok 8.00. W ambasadzie byłam umówiona na 10. W sumie mogłam jechać późniejszym pociągiem, bo okazało się, że te godziny nie są takie sztywne. Ambasada, a raczej punkt przyjęć interesantów znajduje się na ulicy Pięknej 12 (na końcu ulicy), tuż przy Alejach Ujazdowskich. Na drugim końcu tej ulicy jest KFC więc przeczekałam tam godzinkę i o 9.50 ustawiłam się w kolejce przed wejściem. Ta kolejka nie jest duża max 20 os, ale jest tam cały czas. Przy wejściu pytają na którą godzinę jesteś i pewnie chodzi im o to by nie być za wcześnie. Czyli nie martwcie się, jak się trochę spóźnicie. Po wejściu  na „portiernię”, gdzie za ladą stoi paru ochroniarzy, proszą nas o wyłączenie komórek, okazanie paszportu  i zostawienie
-komórki
-aparatu
-pen driva
-napojów
-innej elektroniki
Dostaje się numerek, gdzie to wszystko jest przechowywane. Torba, kurtka, pasek i ew. parasol jadą przez taśmę a my przechodzimy przez bramkę. Ja pipczałam, podobnie jak moja torba. Zostałam więc poproszona o rozstawienie szeroko rąk i sprawdzona urządzeniem do wykrywania metalu. Mówię gościowi, że krzyżyk mam na łańcuszku, to pewnie on pipczał. Ogólnie to atmosfera bardzo miła, panowie ochroniarze zabawni. Ze dwa razy się wracałam bo zapomniałam wyjąć pen driva a potem tigera  ( co to pani ma takiego podłużnego w torbie, dezodorant?). Następnie idziemy oszklonym korytarzem, gdzie ludzie zostawiali parasole, i wchodzimy do budynku właściwego. Miła pani pyta czy mamy wizę turystyczną czy nie i sprawdza czy mamy wszystkie dokumenty. Następnie mówi nam, że mamy iść przez te drzwi prosto i schodkami w lewo. Ja oczywiście z tego stresu weszłam do pierwszego lepszego pokoju i zasiadłam. Był to mały pokój chyba do obsługi obcokrajowców, więc posłuchałam jak jakaś amerykańska rodzinka rozkminia dawkowanie kropel do oczu, po czym pani z okienka utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie znajduję się tam gdzie powinnam. Jak już uporałam się ze schodami, znów jakaś miła młoda dziewczyna sprawdziła mi dokumenty i powiedziała bym szła wzdłuż taśm i czekała na zwolnienie się okienka od 1-6 bodajże. Przy takim okienku pobierają nam odciski palców i sprawdzają dokumenty. Dadzą Wam kilka kartek o prawach pracownika, powiedzą, że papieru z sevis już nie trzeba pokazywać konsulowi, i wydrukuje się wam numerek. Ja miałam 156 i przede mną było 49 osób bodajże. Następnie kierujemy się do dużej grupy osób która siedzi sobie na krzesełkach jak na jakimś wykładzie, możemy powiesić kurtkę na wieszaku, wziąć sobie coś do czytania, posłuchać odprężającej muzyki i czekać. Podejrzewam że czekałam około godziny. Poczytałam trochę tych praw, miałam też książkę. Pod koniec zaczęłam się denerwować, więc zastosowałam znaną metodę odprężającą (polecam też na egzamin ustny) mianowicie wyobraziłam sobie, że konsulowie obsługują interesantów…nago. Skutkuje, serce od razu przestało mi bić jak szalone i zaczęłam się głupkowato uśmiechać. Dobrze, że wszyscy zwróceniu są twarzą do okienek to nikt nie zauważył mojej zmiany nastroju. Nad okienkami wyświetli się nasz numer, spokojnie rozkminicie o co chodzi.
Sama rozmowa z konsulem była bardzo miła i szybka. Max. 5 min ze sprawdzaniem odcisków palców. Na początku powiedział „dzień dobry”, a potem, już po angielsku, że rozmawiać będziemy po ang bo chyba charakter wyjazdu tego wymaga. Pytania:
1.       Gdzie będę pracowała?
2.       Czy opiekowałam się dziećmi?
Jak powiedziałam, że w wolontariacie, to tak jakby się zdziwił, ale może to było tylko uprzejme zdziwienie, i kazał mi opowiedzieć w jakim. Dodałam jeszcze, że mam dużą rodzinę z dziećmi. ;p
3.       Jakie są osoby w rodzinie?
4.       Ile dzieci mają lat?
5.       Czy skończyłam liceum?
Mówię, mu że kończę właśnie licencjat, no to się pyta jaki.
6.       Co zamierzam robić po powrocie?
7.       Jaki jest cel mojego wyjazdu?
Jak mu powiedziałam, że pracować z dziećmi i „polish my English” to się uśmiechną.
8.       Czy dostałam białe kartki i czy je czytałam?
Wkopałam się bo powiedziałam, że czytałam, a tylko przejrzałam. I jak zapytał o czym one są to coś zmyśliłam, że o tym by trzymać paszport w bezpiecznym miejscu i coś o zasadach bezpieczeństwa. A potem się zacięłam, bo zapomniałam jak powiedzieć „handel ludźmi”, a tam coś było o tym, no to mi podpowiedział, że po prostu o tym by w razie niebezpieczeństwa zwrócić się o pomoc. Eh ci Amerykanie, przecież to oczywiste. ;p
Miałam przy sobie zaśw. o stałym zameldowaniu i legitkę studencką, ale nie trzeba było tego nawet wyjmować. Pan konsul dał mi numerek z DHL (prawie zapomniał), powiedział, że wiza i paszport (bo nie wiem czy wiecie, ja np. nie wiedziałam, że wiza to jest w paszporcie, a nie jest to jakaś osobna książeczka) będą do ok 5 dni roboczych i życzył mi powodzenia.
Przy wyjściu pan ochroniarz mi przypomniał o moim tigerze (tam jest taki wielki kosz z napojami) a reszta się śmiałą, że muszę być wyjątkowa skoro mnie zapamiętał. Coś tam jeszcze się podśmiewywali, ale mój poziom adrenaliny właśnie dotarł do poziomu bębenków usznych więc byłam totalnie otumaniona, więc się pouśmiechałam podziękowałam i wyszłam. Cała "impreza" trwała niecałe 2h.
Resztę popołudnia spędziłam z koleżanką na obiedzie o o 15 wsiadłam w pociąg powrotny. Obie podróże permanentnie przespałam. Finito.
PS. Kupiłam sobie książkę na wyprzedaży, zobaczymy, może być fajna. Ten gość był na stypendium w latach 88-90 na uniwerku w Ohio bodajże.



6 komentarzy:

  1. Czyli nie taki diabeł straszny jak go malują ;) jeszcze raz gratulacje ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie bój się tego licznika, ja nie mogę doczekać się Twojego wyjazdu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, wszystko jest lepsze niż sesja, ale trochę mnie martwi że rodzinka nie odpowiada na mojego maila już tydzień.:(

      Usuń
  3. ach ta wiza, ale dobrze ze juz po wszystkim:)
    A no mamy tak jak wy, tylko ze wlasnie ja mam z gram i ze spekingu zawsze MINIMUM i to zawsze wiec juz nie nadrobie, ale spoko-u nas na ucz taka akcja wyszła z tego listeningu, ze to koniec, ludzie ryczeli i krzyczeli ze wow... wszystkim poszło równie zle jak mi:/

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Dzieki, ale jeszcze musi przyjść, wtedy będę spokojna.:)

      Usuń