piątek, 22 lutego 2013

Indian museum, zepsuty samochód i Craig Ferguson


„W życia wędrówce, na połowie czasu, Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi, W głębi ciemnego znalazłem się lasu.” Dante
Time Square

24 lutego będę obchodzić swoją 8miesięcznicę w Hameryce, prawie jak ciąża. Od mniej więcej 6 miesiąca spokojnie czekam powrotu. Za niedługo wakacje, więc wreszcie odpocznę od zimy. Po prawej stronie umieściłam liczniki i jakoś mi lżej na sercu z perspektywą, że czekam na powrót do Polski niczym uczeń na wakacje. Też rysowaliście sobie kalendarze z tyłu zeszytu i wykreślaliście dni?
Time Square
W niedzielę wybrałam się z Norą i Kasią do Nowego Jorku by zwiedzić w końcu muzeum Indian. (Ellis Island i Statua Wolności są wciąż zamknięte przez Sandy.) Przy okazji odwiedziłyśmy mojego starego dobrego przyjaciela (z braku Laku i rak ryba) Most Brooklyński. Zdążyłyśmy także na ostatniego smoka z parady celebrującej nadejście chińskiego nowego roku w Chinatown, ibidem zajadałyśmy się chińszczyzną (makaron, nie sushi, mówię Wam, makaron jest cudowny!) przy użyciu pałeczek (koszmar, palce bolą jak…) a następnie przeszłyśmy dwie ulice do pobliskiej Little Italy, gdzie natrafiłyśmy na dziwne miejsce serwujące ryżowy pudding w różnych smakach.
W poniedziałek był President’s Day, który celebrowałam z hostką i dzieciakami zapisaniem się do YMCA, co oznacza dla mnie DARMOWY BASEN. 5 osobowa rodzina z „live-in nanny” płaci 100$(plus opłata roczna około 200$) za miesiąc i może korzystać z takich uciech ciała jak; siłownia, rocketball, zumba czy basen. I wifi.;p
We wtorek natomiast, mój stary i zasłużony przyjaciel nissan(tfu, zaraza) postanowił wyłamać sobie boczne rozsuwane elektronicznie drzwi, dzień po tym jak był w serwisie na rocznym przeglądzie. Ten samochód aż błaga nas o unicestwienie! Dwa razy się(;p) rozbił, ledwo zipie, ogrzewanie nawala, jedne drzwi nie chodzą od kilku lat…Gdzie te dobre czasy kiedy jedyną „elektroniką” (i używam tego terminu bardzo luźno) w samochodzie był akumulator, który mógł się nam rozładować, kiedy zostawiliśmy auto na światłach. A tutaj skrzynia biegów, gps, ogrzewanie, drzwi WSZYSTKO automatyczne, tyle, że nikt nie pomyślał o tym, że 10 letnia elektronika, może, zaryzykuje stwierdzenie, się zepsuć a wtedy cały samochód jest nie do użycia.
makaron lo mein z wołowiną
Także od wtorku jestem uziemiona, z małą przerwą na zajęcia w collegu(dziękuję Kasiu), nałogowo oglądając The Late Late Night Show with Craig Ferguson. Polecam, angielski mówiony, nieprzećwiczony, lepszy nawet niż oglądanie filmów. No i cudownie absurdalny Craig, jego robot i koń. Zakochałam się. Kupiłam autobiografię na Ebayu (jeszcze nie doszła) i wypożyczyłam wszystko co się dało z biblioteki, ale że nie mam samochodu muszę zadowolić się tym co znajdę w internecie. Bardzo ciekawe życie miał. Koresponduje mi trochę z Mistrzem (Jacek Kaczmarski).


Załapałam się na ogon smoka
rice pudding (mi specjalnie nie smakował, ale miejsce świetne)


ej w rzeczywistości nie jestem taka "pulchna";p



Marzenie mojego dziecka, ale mu nie kupie, bo 20$.

czwartek, 14 lutego 2013

Codzienność w zdjęciach cz.1

Codzienność w zdjęciach cz.1 choć notek tego typu było już kilka, ale postanowiłam wreszcie je jakoś uporządkować. Nie uda mi się projekt 365 dni, ale co jakiś czas będę zamieszczała zdjęcia z życia codziennego z krótkimi opisami.

Motywem przewodnim owego wpisu jest jedzenie. Wczoraj zadanie domowe przeciągnęło się na tyle długo, że dziewczynka co chwile błagała mnie żebym już pozwoliła im zjeść obiad.Gdyby to tylko ode mnie zależało...;p
W Lublinie należałam do klubu wystąpień publicznych Toastmasters, więc wybrałam się w odwiedziny do pokrewnego klubu w Ridgefield. Było bardzo fajnie, mogę przychodzić jako gość ile chcę, ale żeby uczestniczyć muszę się zapisać. Nie jest tak źle, chyba pół roku 50$, ale nie mam na to czasu, kiedy zostało mi 130 dni do travelling month.

"Beata upieczmy coś!" "Nie mamy składników" "No ale Beata!" więc wyszło nam mrożone ciasto z herbatników, oreo i budyniu. O dziwo było bardzo dobre.

Się wybieram

Tłusty czwartek. Faworki/chrust. A oni mają tłusty wtorek, czyli z francuskiego Mardi Gras.

W piątek odwołali szkołę bo miał padać snieg. No i rzeczywiście spadło trochę, ale przez noc z pt na sob. Natomiast wszyscy wpadli w taką panikę, że gubernator Connecticut zabronił ludziom używać samochodów przez cały dzień. Spadło może z 40cm śniegu.

Koncert w szkole dziewczynki.

Scalloped potatoes. Wreszcie zrobiłam. Sztuczne i niedobre. Jak oni moga w ogóle jeść takie przetworzone żarcie.

Groszek adamame to podobno hit ostatnich lat w stanach, pochodzenie chińskie. Trochę tak jak nasz surowy groszek wyżerany prosto z ogródka.


Środa Popielcowa. Jakimś cudem z wybrakowanej lodówki skompletowałam całkiem przyzwoity zestaw; makaron, sos pesto, feta, oliwki, szpinak i tuńczyk. Ciekawostka o Środzie: w kościele ksiądz naznaczył każde czoło gigantycznym czarnym krzyżem. Nie tak jak w Polsce, drobniutki popiołek. Wyglądaliśmy jak kominiarze. Myślałam, że zaraz to wszyscy zmyją i będą się wstydzić, ale pozytywnie się zdziwiłam. A przy okazji ciekawostka anglistyczna, w modlitwie liturgicznej ksiądz odnosi się do kościoła nie jako "it"-to a "she"-ona. To bardzo rzadkie i podejrzewam archaiczne zjawisko w j.ang.

Cała rodzinka dostała ode mnie rano walentynkowe kartki i bombonierki.

A to dzisiejsze śniadanie dla dzieci. W miseczce jest mus jabłkowy z łyżką oleju rycynowego (mam im co jakiś czas dawać coś takiego, ble).

Moje dzisiejsze śniadanie. Tak, dobrze widzicie, są to lody. I oatmeal pancakes. A co, samotne walentynki.


wtorek, 5 lutego 2013

Obrazek z życia codziennego w styczniu roku 2013

Komentarze mile widziane, od razu mi się na sercu ciepło robi jak dostaję od Was jakiś odzew.:)

Rodzina domaga się notki, rodzina notkę dostanie. Notka tematycznie będzie z tych o życiu codziennym.



Po wcześniejszym wyjściu z niezbyt udanej imprezy sylwestrowej poszłyśmy na pizze ok  1 w nocy.

Kiedy nie ma co robić i nie chce się wydawać kasy na weekendzie pozostają scrabble i apples to apples tudzież nowoodkryta planszówka Life. Cheers dla Olki i intelektualnej elity Krakowa;p

Rozpadło się podobno. Kasiu S, co będziesz kupować teraz?;p Greenpoint

Greenpoint

Żur w polskiej restauracji na Greenpoincie, mniam. Nawet w Polsce nie jadłam żuru z chleba.

Najdroższa woda, którą w Polsce można kupić za  10 zł. Kto normalny kupuje wodę za 10 zł!?;p
Stary dobry Lumberyard pub

Obrazek z Nowego Yorku na słupku zabezpieczającym konstrukcję widnieje napis "Jezus droga, prawda, życie"

Porzucone choinki w Nowym Jorku, co krok można było takie zobaczyć na tej ulicy.

Kawałki kraba zmieszane z grzankami i przyprawami podawane na ciepło w prawdziwej muszli. Fajna i smaczna opcja przystawkowa. Znalazłam takie cudo kiedyś w lodówce.

Pager. Zawsze się zastanawiałam jak działa ten lekarski. A tutaj pager z Cheescake factory, który zaczyna wibrować, kiedy zwalnia się nasz stolik. Na stolik pod lunch czeka się około godziny.

Zapisałam się na Business for ESL i zajęcia są świetne!

Ulotka z Planned Parenthood w kabinie wc w collegu. Jakby ktoś nie wiedział to Planned Parenthood to największa amerykańska organizacja aborcyjna.

Show mojego dziecka z okazji ukończenia podstawówki, czyli tzw 5th grade.

Yearbook. Dzieci dostają coś takiego na zakończenie roku.

Na show dzieci ćwiczyły miesiąc i wyszło bardzo profesjonalnie. Leciały największe przeboje. Grupa mojego dziecka zrobiła Gamer Style.
Lumberyard gdzie świętowałyśmy SuperBowl

"Niosę torby z darami..." przeceny w Woodbury Outlets. (7$ koszulka Tommy Hilfiger, 18$ jeansy Levi's, 21$ Converse). Co jak co, ale markowe ubrania w Ameryce można kupić bardzo tanio.Mam już jeansową koszulę, levisy, jeszcze kupię kowbojski kapelusz w Teksasie i mogę wracać do domu;p)


Głupota ludzka nie zna granic, dopiero po pół roku wyrobiłam sobie legitymację studencką. Mogę korzystać z cudownej biblioteki, siłownii i zniżek studenckich. Legitkę wyrobili mi za darmo od zaraz. Musieli pstryknąć mi zdjęcie, co trwało 2 min i gotowe. Poniżej zasłaniam swoje dane karta na metro w Nowym Jorku. Fajna sprawa, wpłacasz min 10 $ i masz na bodaj 5 przejazdów a nie musisz za każdym razem kupowac biletu.

Converse. Wprawdzie nie klasycznie białe, bo się brudzą, ale użytecznie szare. Kolejna hamerykańska klasyka. 
Grube grubasy można spotkać wszędzie, mowa o portfelach.

Jeszcze mam 3 minikarty przy kluczach. Słowem istna plastyfikacja życia.