piątek, 24 sierpnia 2012

Sekretne życie...

Widzicie obraz na ścianie? Takie plakaty porozwieszane są po całym domu. Moja rodzinka uwielbia Disneya.


Popijając kawę z mikrofalówki zabieram się do pisania kolejnej notki. Tym razem będzie bardziej prywatnie, odsłonię kilka sekretów którymi do tej pory nie chciałam się dzielić… żartuję, po prostu przedstawię Wam mój plan dnia i może dodam parę przemyśleń. Także zostańcie ze mną do końca mimo że notka jest długa i zostawcie po sobie ślad.
Pierwsze 6 tygodni chodziłam z nimi na camp, teraz przez 3 tyg campu już nie ma więc sama coś organizuję, jest łatwiej niż się spodziewałam:
7.15 budzę się, czasem zdążę powiedzieć rodzicom na skypie, że żyję, chciaż o tej godzinie nie jest to do końca prawdą
7.30 wkraczam do kuchni by nastawić kawę i przygotować śniadanie które zjem dopiero na campie
7.45 zaczynam pracę:
Teraz zaczynam pracę o 7.30, więc rzadko jestem na tyle przytomna by pogadać z rodzicami, a śniadanie jem w międzyczasie z dziećmi.
-wyjmuję naczynia ze zmywarki (choć często robi to za mnie babcia)
-kroję owoc, który dzieci muszą codziennie jeść
-czekam na dzieci, kiedy zejdą pytam co chcą na śniadanie po czym im to śniadanie robię. Na ogół są to płatki z mlekiem lub gofry z syropem klonowym. Moje dzieci nie są wybredne i musze to powiedzieć, oprócz okazjonalnych wpadek bardzo grzeczne i uprzejme, na czym buduję ucząc ich dobrych manier.
- pilnuję je kiedy biorą prysznic (siedzę przed łazienką, czasem przeczytam ze dwie strony)
-ścielę łóżka
- i tutaj w zależności co dziś mamy robić: kiedy chodziliśmy na camp wyjeżdżaliśmy 8.10 a wracaliśmy 15.40 (w jedną stronę ok 35 min), mieliśmy 2 playdates, byliśmy w Muzeum dla dzieci i akwarium.
-lunch zwykle pakuję im do lunchboxów i jemy go poza domem, raz o tym zapomniałam to niestety musieliśmy głodni wracać wcześniej, no ale człowiek uczy się na błędach a moje kochane dzieci dzielnie zniosły tę próbę (bo miały batoniki, ja niestety musiałam głodować)
Jeśłi chodzi o lunch to zwykle jest to:
PB&J sandwich (Peanut butter and jelly = masło orzechowe i dżem) dla chłopca
Zupa lub danie z puszki dla dziewczynki (spaghetti, ravioli, meatballs)
Albo jakaś kanapka z szynką (boloni jest ich ulubionym, choć słyszałam, że niezbyt zdrowym, rodzajem)
Owoc lub warzywo (banan, Edamame (chiński groszek), winogrona czy fasolka szparagowa z puszki)
Snack(przekąska): ser żółty w kształcie patyka czyli cheese stick ,albo jakiś zdrowy batonik

Dziewczynka wymiata wszystko, o mało nie wyliże talerza (nad manierami przy stole bardzo mocno pracujemy, już jest o niebo lepiej), a chłopczyk czasem wybrzydza, zwłaszcza jeśli chodzi o warzywa, ale tak łatwo mu nie odpuszczam. Nie zmuszam go żeby zjadł wszystko, ale przynajmniej połowę.
Na campie jadłam to co oni. W pt na lunch zawsze była pizza, co trochę kolidowało z rodzinną tradycją jedzenia pizzy na obiad w ten sam dzień. Także na campie musiałam jeść ten obrzydliwy chleb, który smakuje jak plastelina, ale teraz trzymam się od niego z daleka. Zamiast tego jem gofra, bajgla, kawałek sera czy szynki.
Kiedy ja sprzątam albo przygotowuje jedzenie dzieci bawią się same. Zwykle są bardzo kreatywne; chłopczyk wymyśla jakieś projekty na papierze, dziewczynka czyta, często bawią się razem. Długo mnie próbowały i biegały po domu, ale skutecznie to wypleniłam. Co jak co, ale mój egoizm nie pozwala mi na to, żeby mi dzieci po głowie chodziły.
Razem ze mną zwykle grają w gry planszowe (np. memory czy uno), ostatnio kręciliśmy film, wymyślaliśmy piosenkę i robiliśmy kartki z flagą Chorwacji na urodziny babci. Dziewczynka nigdy nie chce iść na pole(tak pole nie dwór, jestem dumna ze swoich regionalizmów:)), choć nie przeszkadza jej to jak jesteśmy na placu zabaw. Został mi jeszcze jeden tydzień całodziennej opieki, więc pewnie pójdziemy do akwarium, farmy ze zwierzętami i nauczę je jeździć na rowerze.
Po południu zaczynam sprzątanie żeby zdążyć przed przyjazdem host taty, kiedy to moja praca się kończy(około 18.00). Okurzam kuchnię i jadalnię (raz w tygodniu zmywam podłogę), zmywam blaty (counters) i uruchamiam zmywarkę (nie muszę wcześniej myć naczyń). Na obiad zwykle gotuję im makaron albo ziemniaki, które tłukę na polską modłę, gotuję brokuła albo kalafiora na parze (zawsze byłam nieufna wobec tego sposobu a teraz go kocham) i odgrzewam mięso w mikrofali (host dad grilluje kurczaka lub stek albo ja rozmrażam chicken nuggets). Co ciekawe dzieci nie lubią przypraw także brokuła np. nie solą. Wyjątkiem jest chłopczyk, który obwala całe mięso ketchupem, co próbuję kontrolować.
Jestem dumna z tego, że moje dzieciaczki już sprawnie reagują na hasło „Could you please help me setting the table?”, pamiętają że nie żujemy z otwartą buzią i nie używamy palców, zabierają po sobie talerze do zlewu i dziękują mi za pyszny obiad. Oczywiście czasem trzeba im o tym przypominać, ale jest to też dla mnie satysfakcja, że zdołałam ich czegoś nauczyć w tak krótkim czasie. Z nożem mają jeszcze problemy no i uśmiałam się kiedy dziewczynka nie mogła zrozumieć, dlaczego porównuję ustawienie sztućców do pozycji na zegarze, ale ogólnie to kocham moje dzieciaczki, bo są bardzo wdzięcznymi pochłaniaczami wiedzy.
O dziwo nie czuję się niezręcznie sprzątając ich dom,  nie czuję się gorsza mając status au pair. Żadna praca nie hańbi. Czasem jest (a raczej będzie w roku szkolnym) nudno, ale wyobrażam sobie nudniejsze prace np. parkingowy, lub straż miejska. Lubię pracować z dziećmi, lubię ich nieprzewidywalności, to że są jak glina, którą można jeszcze uformować w dobry sposób. No i lubię to, że moje dzieciaczki nie są jeszcze zmanierowane, tudzież znudzone zbyt wieloma możliwościami, chociaż zabawek to mają miliony, niektóre nawet nieotwarte.
Rodzinka trafiła mi się bardzo fajna. Wszystko mają przemyślane i są bardzo spokojni, zwłaszcza host dad, co jest balsamem na moje serce. Nienapięta atmosfera i brak strachu przed host rodzicami to najlepsze co może się trafić. Nie ważne, że mam mały pokój i muszę przechodzić przez toy room do łazienki, a nasz dom nie jest wielką rezydencją z niewyobrażalną ilości jedzenia. O ile trudniej byłoby mi mieszkać w luksusach ale z rodziną z którą nie mogę się dogadać.
Jeśli chodzi o zasady, których muszę przestrzegać, to, oprócz bardzo restrykcyjnych zasad medycznych o których nie chcę to pisać, ale które muszę stosować na wszelki wypadek ( którego prawdopodobieństwo nie jest takie małe jak mi się z początku wydawało), reszta jest uzasadniona i niezbyt kłopotliwa:
-curfew = godzina policyjna, to 11 wieczorem w tygodniu i w ndz a w pt i sob 2 w nocy, mogę też nocować u znajomych i gościć u siebie koleżanki byle by o tym powiedzieć host rodzicom,
-u nas nie odbiera się telefonu, chyba że dzwonią host rodzice, tylko czeka na nagranie wiadomości,
- prawie wszystko musi być umyte w zmywarce żeby zabić bakterie,
-mogę przynosić jedzonko do pokoju (pytałam ;p)
-sprzątam tylko kuchnię, jadalnię, toy room i pokoje dzieci, bo łazienkę mają wspólną z rodzicami,
-nie muszę wyprowadzać ani karmić psów, ale muszę odkurzać codziennie przez te nieboskie stworzenia (ale ogólnie to nie są kłopotliwe, takie dwa małe stare psy)
-mam zeszyt w którym zapisuję co robiliśmy, co jedliśmy na obiad, ile kasy wydalam (co by mi zwrócili), czy dzieci się skaleczyły itp i jak mam jakieś informacje albo pytania to tak też sobie zapisuję, bardzo się przydaje, polecam, nawet jeśli Wam tego rodzinka nie narzuciła możecie to zaproponować. Po pierwsze jest to przydatne dla mnie bo mogę sobie przypomnieć kiedy co robiłam i już nie muszę, nie muszę się martwić że zapomnę o czymś powiedzieć rodzince bo to zapisałam, czasem łatwiej jest coś napisać niż powiedzieć itp.
-mam samochód do swojej dyspozycji (wielkiego starego nissana;p),  tankuję gas dla siebie (20 mil=1 galon=ok 4$)

W naszej rodzince jest jeszcze babcia (74lata), która mieszka tu od 4 mies. Poprzednia au pair nie miała z nią dobrego kontaktu, ale mnie babcia od razu polubiła, nie wiem dlaczego, może dlatego że ona jest z Chorwacji a ja z Polski a poprzednia au pair była z Niemiec. W każdym razie babcia czasami jest problematyczna, ale mi jakoś specjalnie nie przeszkadza. Zaczęłam ja brać do kościoła, bo normalnie chodziła, ale odkąd zaczęła tu mieszkać, nikt jej do kościoła nie zabiera. Spowiedź w Hameryce jest w soboty, więc też się kiedyś wybierzemy, chociaż ja pewnie do polskiego kościoła. Już coraz mniej używam książeczki, pewnie niedługo nauczę się wszystkiego na pamięć po ang.

Przyszłe au apair, jeśli nawet rodzinka sprawia Wam problemy, postarajcie się o to żebyście miały samochód i przyjaciół z którymi widujcie się jak najczęściej. To naprawdę pomaga. I pamiętajcie, dajcie sobie czas, mi zajęło kilka tygodni żeby się zaaklimatyzować, na początku nie czułam się tak dobrze i pewnie jak teraz.

Całuski wracam do wielkiego sprzątania pokoi, bo rodzinka dziś wraca z wakacji.:)

niedziela, 19 sierpnia 2012

Ciekawostki życiowo-kulturowe

Wstyd, minęło już prawie 3 tygodnie odkąd nie pisałam. Na pewno jesteście spragnieni informacji co tam u mnie, czym szczęśliwa i w zdrowiu. Zdrowie jak na razie dopisuje, udało mi się zwinnie wywinąć od zapalenia ucha co równałoby się min 50 $ za wizytę u lekarza i jeśli miałabym szczęście to 10$ za antybiotyk.
W tym tygodniu czekają mnie 3 nieoczekiwane dni wolne, ale za bardzo nie wiem co z nimi zrobić, bo nikt ze znajomych nie może ze mną nigdzie pojechać. W weekendy zwykle decydujemy dzień wcześniej albo w tym samym dniu co chcemy robić. Np. wczoraj byłyśmy razem z Sarą i Pauliną na lunchu i farbowałyśmy włosy a dziś odwiedziłyśmy kilka tag sales (kupiłam książkę Jedz Mód się i Kochaj za dolara!). Właśnie z tymi książkami to chyba będzie problem. Na razie mam ich z 17, a jestem tu dopiero 2 miesiące. Aż strach pomyśleć co będzie za rok. Mam nadzieję, że znajdę jakąś tanią firmę przewożącą paczki za ocean.
Dzieci 5. Września idą do szkoły a to znaczy, że będę miała 6 h wolnego w ciągu dnia. Zapisałam się do Norwalk Community College. Wypełnia się aplikację (miła pani w biurze pomogła mi to uczynić), wpłaca 20$, czeka na Student ID, który przychodzi mailem i zapisuje na test ESL. Jeśli ktoś chce się zapisać na nieangielski kurs to chyba też musi napisać test. Muszę osiągnąć jak najwyższy wynik żeby dostać się na kurs, który sobie upatrzyłam (pronunciation/speech communication albo pronunciation workshop), także muszę się dziś pouczyć, bo test jest już jutro. Ach tak dawno się niczego nie uczyłam. O właśnie, w sobotę byłam na kursie pierwszej pomocy w Czerwonym Krzyżu. Host rodzina mi za niego zapłaciła, ponieważ może mi się przydać w pracy. Wiem, że w AuPair in America  robią jakiś kurs pierwszej pomocy na szkoleniu orientacyjnym.
Wklejam kilka zdjęć ciekawych z różnych powodów. Jakoś nie wychodzą mi notki tematyczne, bo za dużo mam do powiedzenia na różne tematy, ale niektóre z tych zdjęć pokazują różne zjawiska związane z zakupami. 
Całuję i tradycyjnie dajcie znać, że nie piszę w eter tylko że mnie kochacie i czytacie:p



Grunt to mieć z kim spędzać wolny czas:)


Drink z farby do włosów;p. My Polacy wypijemy wszystko.


Inside joke. Kto wie dlaczego zasłaniam głowę ten wie.;p


Children's museum. C'mon to jest po prostu świetne!


Konstrukcja na niby






pamiętacie z filmów restauracje z kanapami jak z pociągu? uwielbiam je! choć z początku popełniałam fopę za fopą;p
Proszę bardzo jacy zapobiegawczy Hamerykanie. Przydałoby się takie rozwiązanie na studniówkę.


Wszystko o czym pomyślisz możesz tu kupić.


o tym jednak bym nie pomyślała;p


A dolarami to sobie nos można wycierać


Eskapada zakupowa z Natalią


Apaszki dla psa z flagą


Tak wyglądają typowe sklepy z butami


Wreszcie


Wyprzedaże


Nabyte książki. Większość za max 2 $ na tag sales.


Początek dekorowania pokoju

piątek, 10 sierpnia 2012

Metropolitan i babski weekend

frytki ze słodkich ziemniaków są dobre ale w małych ilościach, w ogóle ciągle zapominam o zamawianiu połowy porcji i potem zostawiam

festiwal sztuk w South Norwalk


coż dla mojej BFF;p

najsławniejsze lody

sztuka wychodzi na ulicę

ktoś udawał Pollocka;p

piwo korzenne 0% alkoholu, zatem już wiem czemu pili je w Harrym Potterze

prawdziwe!

wkuwałam sztukę nowoczesną m.in tego pana

kocham technikę kolażu

ruchoma rzeźba ze złomu, myślę że mój tata z powodzeniem skompletowałby taką ze swoich zdobyczy z tagów staroci:)

czaszeczka Warhola dla Olki

Degas bogajże

msza w katedrze św. Patryka w Nowym Jorku
Trzecia czapka mojego ulubieńca:)
tu siedziała Blair

Ach wyprzedaże, kupiłam torebkę za 12$ i portfel za 8. Czas pobawić się w blog modowy i zaprezentować typową zawartość owej torebki.










czyżby American Dream zaczął blednąć?


picnic w Central Parku a raczej lunch złożony z żelek, diet coli i banana;p

Camp się skończył, zaczyna się ciężka praca. We wt jadę się zapisać do collegu, a w następnym tygodniu mam 2 playdates z przyjaciółmi dzieci. Powoli się otrzaskuję z codziennością. Nie mam łatwej pracy ale kto powiedział, że będzie łatwo. Na szczęście okres zaaklimatyzowania i niepewności minął. Mam kilka znajomych au pairek z którymi się spotykam. Ostatnio przegadałyśmy ze 2 h w lodziarni "wygadując" się sobie a co za tym idzie ujmując sobie nawzajem trochę stresu. Jak to powiedział Włodzio z Lekko Stronniczych, żeby być w miarę szczęśliwym w życiu wystarczy mieś 3 rzeczy: osobę która Cię kocha, pracę którą lubisz i przyjaciół. Czytam, czytam, czytam. I robię zakupy. A kasy na iphona jak nie było tak nie ma.;p Wiecie, że mój Dziadziu skończył wczoraj 101 lat? No to już wiecie. Całusy!

Jak to czytacie, to zostawcie po sobie znak, albo tu albo na fejsie pod linkiem.:)


piątek, 3 sierpnia 2012

Na modę narzekanie




A wszystko przez to, że nie mogę znaleźć normalnych butów na średniej koturnie! Naprawdę, byłam w DSW, Payless i Marshallu i wszędzie asortyment jest mniej więcej tak samo beznadziejny. Ja rozumiem, że teraz lansuje się niesamowicie wysokie platformy albo niesamowicie płaskie sandały, ale c’mon, mamy równouprawnienie, co jeśli ktoś woli wersję pomiędzy? Sęk w tym, że nie spotkałam jeszcze normalnego niemarkowego sklepu, podczas gdy w Polsce jest ich pełno. Nigdy szczególnie nie zależało mi na markowych rzeczach, no ale dobra, poświęcę się, zwłaszcza, że, w wyżej wymienionych sklepach, nie są aż takie drogie (20-30$ to takie najniższe ceny). No ale bez przesady, zmusza się ludzi do podążania za jakimiś głupimi i niepraktycznymi trendami. Powiedzcie mi proszę jak mam prowadzić samochód albo latać za dziećmi na wysokich koturnach, albo nabawić się platfusa (;p) w zbyt płaskich? Ja wiem, moda jest wszystkim tylko nie użytecznością, ale mogliby przynajmniej dostosować te buty do ludzkich warunków a prototypy zostawić na catwalki.
Stan odzienia przeciętnego Amerykanina (którego spotykam w sklepie czy w szkole) jest opłakany. Wyciągnięte dresy, pierwszy lepszy t-shirt, wychodzone japonki, niepasujący miszmasz kolorystyczny tudzież tandetne tekstury. Wszystko to zapewne „obute” w jakieś drogie marki, których w swojej „antyczności” (neosemantyzm moi drodzy) nie raczę się nawet nauczyć.
Jeśli telefon to tylko iphone lub blackberry (zauważyłam zdecydowanie więcej iphonów. Jeśli iphone to obowiązkowo 4s (no albo 4, skoro i tak wyglądają tak samo). Jeśli torebka to tylko LV (nawet jeśli w najprostszym „kroju”)… itp. itd.
Ostatnio w NYC odwiedziłyśmy jakiś wielki outlet, który wyglądał jak jakaś obskurna fabryka. Najwyraźniej cieszył się dużą popularnością, bo było tam mnóstwo ludzi. Całe szczęście nie miałyśmy zbyt wiele czasu, w przeciwnym razie, moje towarzyszki zaginęłyby w gąszczu przecenionych okropieństw od najróżniejszych projektantów. Kto wie, może na wyższych piętrach było coś ciekawego, ale po zobaczeniu buta w kształcie gumowego chodaka w kolorze nieatrakcyjnie zgaszonego granatu, usiadłam na pufie i próbowałam nie myśleć o czasie, który marnujemy.
Smutne jest to, że pewnie niedługo dołączę do grona amerykańskich konsumentów, i, w dobieraniu ubrań będę kierowała się tylko metką. Cała nadzieja w tym, że na takie zmanierowanie nie wystarczy mi pieniędzy. Wierzcie mi, te 200 $ tygodniówki to wcale nie jest tak dużo. Jeśli chce się kupić telefon albo aparat, tudzież odkładać na wakacje, trzeba ograniczyć zakupy, bilety kolejowe i przejechane mile do minimum. A jako że ostatnio mój nastrój potrzebuje naprawienia, nie jest to najlepszy moment na oszczędzanie.
Naprawdę ciężko jest mi znaleźć jakieś normalne, nieprzesadzone ubrania. Na razie moimi faworytami są Forever XXI i H&M, te przynajmniej nie są takie drogie, choć i tak pełno jest tam ekstrawaganckiego badziewia. C’mon ja chce sama coś skompletować z prostych faktur i kolorów a nie, żeby jakiś projektant narzucał mi swoje aztrescko-afrykańskie dziurokroje.
Wielu z Was nazwie mnie pewnie ignorantem modowym, no ale cóż, skoro moja droga współlokatorka nie zmieniła mnie przez 3 lata w eksperta modowego, to chyba tylko wyjazd do Ameryki mógłby mnie czegoś nauczyć…
Czyżby w Polsce nie było jeszcze mody na adidasy w kształcie stopy, czy to tylko moja ignorancja?

Adipure Trainer
źr.internet

I powiedzcie mi co, oprócz naszywki ze strzelcem, jest takiego pociągającego w zwykłej koszulce polo, że ludzie są w stanie zapłacić za nią grube dolary i nosić ją do najbardziej niepasujących butów i spodni/spódnicy?
Czytam druga część Hunger Games. Słyszałam opinie, że jedynie 1 cz zasługuje na uwagę, ale dla mnie obie są jednakowo znośne. Podobają mi się sarkastyczne uwagi głównej bohaterki. Nie żebym się z nią utożsamiała. Ja tam bym od razu wiedziała, że podoba mi się jakiś gnom, a ta się pławi w swoim godnym pożałowania zagubieniu.


Trochę zdjęć z życia mego obecnego:
Urocza restauracja w Darien tudzież Norwalk (GPS zwariowało)

Romeo i Julia za darmo, pięknie, musicalowo, nowocześnie ale był też middle English!!!http://shakespeareonthesound.org/

Interakcja. Romeo położył się obok pani na kocyku.

Zatoka nieopodal sceny

Jedno z dziećmi czuło się bezpiecznie chowając się w różne zakamarki.

Czapka mojego ulubieńca Zacha, jednego z chłopców na campie

Cooking classess, siedzę koło mopa O.o

Bajka napisana przez nauczycielkę, Ms Migenes

Dzisiejsze rozgrywki olimpijskie. Mąż jednej z nauczycielek zdobył srebro w pływaniu w 1984 i miał dziś o tym prezentację.

Zostałam pokonana przez 80st F czyli ok 30 st C +nieznośną wilgotność. Na szczęście mieliśmy arbuzy i pizzę:) a po południu udało mi się wydębić 2 puszki coli z zapasów campu.