środa, 12 czerwca 2013

Niepewne nastroje przedwyjazdowe

13 dni do wyprawy a miesiąc do powrotu do Polski. Kilka dni temu miałam kryzys z którego teraz się wygrzebuję i zaczynam działać. Najwyższy czas, w końcu jest tyle do planowania i rezerwowania. Nie chcę zostać w Ameryce, absolutnie nie, ale, jak to mi się przytrafia co kilka lat, znów przychodzi czas przejścia i rozdroża, gdzie nic nie jest pewne. Życie au pair jest  mimo wszystko bardzo bezpieczne. Mam co jeść, mam gdzie mieszkać, mam stały dochód, do którego bardzo się przyzwyczaiłam...A po powrocie czeka mnie, zdawanie na studia i niepewność, czy dostanę się tam gdzie chcę, szukanie mieszkania, szukanie pracy, nauka. Nie mogę się tego wszystkiego doczekać, a jednocześnie mnie to przeraża. 

Jeśli chodzi o ogrom doświadczeń jakie ten mijający rok ze sobą przyniósł, to nie mogę ich ogarnąć, będąc jeszcze uwikłaną w ciąg wydarzeń. Myślę, że dopiero z perspektywy, po kilku miesiącach od powrotu do Polski, będę w stanie określić czego się tu nauczyłam. Jest tego tak dużo, tak dużo doświadczeń i nowych kontekstów, że nie jestem w stanie teraz wszystkiego przetrawić. Nasza wyprawa też nie ułatwia sprawy. Kiedy masz przed sobą do zwiedzenia cały kontynent, to czasami aż chcesz schować się pod kołdrę w przerażeniu. Dlatego nie każdy może być podróżnikiem. Potrzeba czasu, by przyzwyczaić się do tego, że świat, to nie tylko własne podwórko. W czasach gdy jeszcze parałam się poezją, zwykłam mówić, że nie jestem poetką przyrody, nie potrafię zachwycać się górami i jeziorami i tworzyć na ich cześć wzniosłych poematów. Podobnie jest ze zwiedzaniem. Ostatnio rozmawiałam z jedną nauczycielką, entuzjastką spływów kajakowych. Kiedy usłyszała, że będę podróżować głównie po miastach i nie zawitam do żadnego parku ani rezerwatu, była bardzo rozczarowana. Nasza trasa wynikła z konieczności, ale wcale nie żałuję, tego jaką formę przybrała. Dla mnie największą wartością podróży są Ludzie, których spotykam na swojej drodze. Oczywiście chciałabym zobaczyć wszystkie cuda przyrody jakie oferuje Ameryka, ale ta podróż skupia się na śledzeniu amerykańskiego snu, a jak inaczej zbadać ów sen niż przez interakcje ze śniącymi.

A na koniec trochę zdjęć z przedwyjazdowej codzienności. Kupiłam w końcu aparat Canon SX160is, także zdjęcia powinny być lepszej jakości:

Autobus chłopca
Autobus dziewczynki
Jednego dnia, cały wieczór przygotowywałam/yśmy wypieki na imprezę ogrodową w szkole dziewczynki.

Ciasteczka wyszły średnio dlatego zrobiłam co w mojej mocy by przynajmniej opakowanie przyciągnęło klientów. Nic innego nie robi tu 99% Amerykanów. Opakowanie jest wszystkim.;p

A to już scena rodzajowa z owej ogrodowej imprezy i znajome au pairki.

Od tygodnia prawie codziennie pada, ale udało się nam ukraść jeden słoneczny dzień i znów pojechałyśmy na plażę w Westport.



W końcu doszły nasze spersonalizowane gadżety podróżnicze. Za 17$ kupiłam kupon o wartości 70$ a wszystko razem (3tshirty, 2czapki i naklejki) kosztowały nas 27$. Zapraszam na stronę naszej wyprawy na fejsie. Link w zakładkach powyżej notki.

Ściany pełne wspomnień...

ogołociały. (jest takie słowo?)

Kolejny brawurowy spacer, tym razem po ulicy Kasi. Taką oto dekorację ujrzałyśmy przy jednym z domów. Tylko w Ameryce telewizja za darmo.

Polska flaga w środku lasu? Czemu nie. Jest graffiti jest flaga.

Naszym celem było dostanie się do prywatnego jeziora, do którego mają dostęp tylko okoliczne domy.

Sezon na szkolne imprezy czas zacząć. Kiedy chłopiec idzie na tzw. pool party, muszę iść z nim jako dodatkowa pomoc.

Przez 2h dzieci pływały w zimnie i deszczu! Tutaj zabobonem jest wierzyć, że kiedy organizm jest wychłodzony można złapać przeziębienie. Po 2h nie wytrzymałam i kazałam chłopcu wyłazić z wody mimo, że nauczyciele trzymali tam resztę dzieci jeszcze przez godzinę.
Testowanie funcji aparatu. Miniatury.

Lunch mojego hosta. Kanapka z szynką, musztardą i naleśnikiem. Ich planowanie zakupów leży na całej linii. Zawsze czegoś brakuje a raz na 6osobowy obiad zamówili średnią pizzę i talerz makaronu.

Powoli się pakuję. Tutaj próby pomniejszenia kurtki zimowej.

Zawsze chciałam mieć pudełko wspomnień.






5 komentarzy:

  1. Pięknie napisane, jak zawsze zresztą. W kontekście naszej wyprawy podoba mi się zwł. to o podróżnikach... No i zdjęcia rzeczywiście lepsze:) Kasia S.

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki, przyda się bo planowania jest naprawdę dużo:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahh, zazdroszczę Ci Beaciu tych wspomnień i doświadczeń wszystkich :)

    OdpowiedzUsuń