czwartek, 14 lutego 2013

Codzienność w zdjęciach cz.1

Codzienność w zdjęciach cz.1 choć notek tego typu było już kilka, ale postanowiłam wreszcie je jakoś uporządkować. Nie uda mi się projekt 365 dni, ale co jakiś czas będę zamieszczała zdjęcia z życia codziennego z krótkimi opisami.

Motywem przewodnim owego wpisu jest jedzenie. Wczoraj zadanie domowe przeciągnęło się na tyle długo, że dziewczynka co chwile błagała mnie żebym już pozwoliła im zjeść obiad.Gdyby to tylko ode mnie zależało...;p
W Lublinie należałam do klubu wystąpień publicznych Toastmasters, więc wybrałam się w odwiedziny do pokrewnego klubu w Ridgefield. Było bardzo fajnie, mogę przychodzić jako gość ile chcę, ale żeby uczestniczyć muszę się zapisać. Nie jest tak źle, chyba pół roku 50$, ale nie mam na to czasu, kiedy zostało mi 130 dni do travelling month.

"Beata upieczmy coś!" "Nie mamy składników" "No ale Beata!" więc wyszło nam mrożone ciasto z herbatników, oreo i budyniu. O dziwo było bardzo dobre.

Się wybieram

Tłusty czwartek. Faworki/chrust. A oni mają tłusty wtorek, czyli z francuskiego Mardi Gras.

W piątek odwołali szkołę bo miał padać snieg. No i rzeczywiście spadło trochę, ale przez noc z pt na sob. Natomiast wszyscy wpadli w taką panikę, że gubernator Connecticut zabronił ludziom używać samochodów przez cały dzień. Spadło może z 40cm śniegu.

Koncert w szkole dziewczynki.

Scalloped potatoes. Wreszcie zrobiłam. Sztuczne i niedobre. Jak oni moga w ogóle jeść takie przetworzone żarcie.

Groszek adamame to podobno hit ostatnich lat w stanach, pochodzenie chińskie. Trochę tak jak nasz surowy groszek wyżerany prosto z ogródka.


Środa Popielcowa. Jakimś cudem z wybrakowanej lodówki skompletowałam całkiem przyzwoity zestaw; makaron, sos pesto, feta, oliwki, szpinak i tuńczyk. Ciekawostka o Środzie: w kościele ksiądz naznaczył każde czoło gigantycznym czarnym krzyżem. Nie tak jak w Polsce, drobniutki popiołek. Wyglądaliśmy jak kominiarze. Myślałam, że zaraz to wszyscy zmyją i będą się wstydzić, ale pozytywnie się zdziwiłam. A przy okazji ciekawostka anglistyczna, w modlitwie liturgicznej ksiądz odnosi się do kościoła nie jako "it"-to a "she"-ona. To bardzo rzadkie i podejrzewam archaiczne zjawisko w j.ang.

Cała rodzinka dostała ode mnie rano walentynkowe kartki i bombonierki.

A to dzisiejsze śniadanie dla dzieci. W miseczce jest mus jabłkowy z łyżką oleju rycynowego (mam im co jakiś czas dawać coś takiego, ble).

Moje dzisiejsze śniadanie. Tak, dobrze widzicie, są to lody. I oatmeal pancakes. A co, samotne walentynki.


4 komentarze:

  1. wowowo to Twoje śniadanie to takie królewskie ;) Lody? Podobno poprawiają humor ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też poszalałam w samotne walentynki, miałam do śniadania podwójną bezę przekładaną karmelem, a co;) Kasia S.

    OdpowiedzUsuń
  3. olej rycynowy? ;/ fu to chyba na przeczyszczenie sie stosuje heh ;-)
    a ogolnie to fajne zdjęcia, świetne dekoracje walentynkowe, a jedzenie podobnie jak w uk sztuczne. Nie ma to jak Polskie jedzonko :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń