poniedziałek, 14 maja 2012

American Dream



"Congratulations! This family has selected you as their au pair. We are making arrangements to have you arrive to your family "
Kiedy nawet twoja współlokatorka mówi ci, że dawno nie pisałaś na blogu, to wiedz, że coś się dzieje… No właśnie dzieje się u mnie dużo, ale chciałam poczekać do magicznej frazy „perfect match” na profilu w CC , której spodziewam się już w tym tygodniu (i się doczekałam po 5h, choć owej frazy nie uświadczysz). Rodzinkę mam „zaklepaną” już od dawana, chodzi tylko o formalność, która trochę się przesunęła.
W międzyczasie dostałam zgodę na obronę 21.06, już dziś kończę surową wersję pracy lic., wyrobiłam międzynarodowe prawko, zaświadczenie o niekaralności i paszport. Tutaj wskazówka, jeśli ktoś chce paszport wcześniej niż po miesiącu, wystarczy o to poprosić, mi powiedziano, że nie ma problemu tylko żebym po 10 dniach zadzwoniła czy już jest i mogę go odebrać.
Bieganie po urzędach i fotografach, a raczej jeżdżenie w samochodzie z zepsutym oknem (sic!) w 30 stopniowym upale, w dzień swoich urodzin jest niebywałym doświadczeniem, spróbujcie, od razu człowiek czuje się staro. Zwłaszcza jak parkuje koło ZUSu.
Od rodzinki mojej siostry dostałam świetne przewodniki Pascala po NY i USA.  Już trochę poczytałam, ale szczerze mówiąc dalej nie czuję tego American Dream, nie marzę o zwiedzeniu Wielkiego Kanionu czy zobaczeniu Statui Wolności. Wiem, że poza moim wąskim horyzontem jest ogromny świat, który  już niebawem poznam. Jednak jeśli bym miała określić swoje uczucia to na pewno nie jest to ekscytacja nieznanym, raczej chłodne „ok, przyjdź, nieznane, zobaczymy co masz mi do zaoferowania”. Tak jak pisałam we wcześniejszych notkach, zawsze marzyłam o spędzeniu dłuższego czasu otoczona tylko angielskim. Tak, o tym marzyłam, to mogę nawet nazwać Americam Dream a raczej English Language Dream. Jednak jeśli czytają to moi znajomi ze studiów to może pamiętają, że American Dream ma to do siebie, że nigdy nie jest spełniony, no ale chyba dlatego zwie się snem.;p

8 komentarzy:

  1. żurnalowanie to taka spolszczona nazwa :) chodzi o tak zwany 'art journal' czyli taki artystyczny pamiętnik/dziennik. Malujesz, wklejasz, piszesz... co Ci w duszy gra :) Faktycznie może to przypominać scrapbooking i/albo kolaże. Ale najlepsze jest to, że właściwie, to nie ma żadnych zasad - robisz tak, jak czujesz. I to jest super :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wpisz sobie 'art journal' w google albo najlepiej na flickr.com - można tam pooglądać fajne prace :)

    OdpowiedzUsuń
  3. tak naprawdę, to niczym. te z sodalicious, których ja używam mają dosyć grube kartki, więc mogę bez problemu traktować je akwarelami. polecam takie właśnie z grubszymi kartkami.

    a czasu? nie wiem, mi to nie pochłania za dużo. taki jeden wpis to około pół godziny, ale często też 'dorzucam' po trochu - a to pomaziam farbami, a to coś dopiszę, a to dokleję jakiś wycinek z gazety/bilet/zdjęcie etc.

    OdpowiedzUsuń
  4. 'American Dream ma to do siebie, że nigdy nie jest spełniony, no ale chyba dlatego zwie się snem.;p' świetne podsumowanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale tez prawdziwe. Chociaż są i tacy którzy są spełnieni tym snem w 99% a to już dużo ;)

      Usuń
  5. Nie mogę się doczekać twojego wyjazdu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. aa no to juz jest pewne! :) super
    a z obroną Ci sie udało wiec na pewno bedzie dobrze
    teraz to tylko telefon do ambasady i na rozmowe musisz sie umówic:P
    przewodniki znam, bardzo fajne, właśnie tez bede musiała sobie jakis wyszukać:)

    OdpowiedzUsuń
  7. o boże, ale zazdroszczę znalezienia rodzinki! :) gratuluje i powodzenia!

    OdpowiedzUsuń