poniedziałek, 20 maja 2013

Norwalk Community College, czyli spadam z byka.

Pod koniec kupiłam sobie wreszcie upragnioną bluzę.
W ubiegłym tygodniu zakończyłam swój rok w amerykańskim collegu. Jestem bardzo dumna z tego roku i ciesze się, że udało mi się spędzić dwa semestry w jednym miejscu, bo w świecie au pair nie jest to łatwe. Uczęszczałam na dwa kursy; w pierwszym semestrze "Pronunciation Workshop" dwa razy w tygodniu po 1,5h a w drugim semestrze na "Business for ESL" raz w tygodniu po 3h. Wyszłam poza limit 500$ jakie fundowała mi rodzina, bo inaczej się nie dało. Test umieścił mnie na równi z amerykańskimi studentami, ale na takie kursy nie mogłam sobie pozwolić (kilka tysięcy), więc musiałam wybrać kursy z przedziału ESL (English as a Second Language), których poziom jest słabszy. Udało mi się jednak trafić na interesujące kursy, zwłaszcza ten ostatni.

Co jakiś czas NCC (Norwalk Community College) organizował bezpłatne wydarzenia na których głodna brać studencka mogła się najeść do syta. Tutaj fotorelacja z dwóch takich eventów i ostatnich zajęć.










fried dough




Każdy ze studentów przyniósł coś na zakończenie zajęć.


dziwny meksykański napój z ryżu bodajże


2 komentarze:

  1. Gatuluje ukończenia kursów!:)
    Na pewno bardzo dobrze sobie poradziłas i polepszyłaś!

    Widać, ze GRUBE imprezki mają:d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:) u nas na KULu to nigdy mi się nie zdarzyło dostać jedzenia za darmo. A wiadomo, że każdy student tego potrzebuje bardziej niż wiedzy.;p

      Usuń