piątek, 24 maja 2013

Codzienność w dużej ilości zdjęć a w nich m.in Les Miserables, jedzenie, przeceny i wysyłka paczek do Polski.

Przedstawiam Wam miszmasz mojego życia w ostatnich tygodniach:)

Lody Ben&Jerry są bardzo drogie i ciężko dostępne w Europie a przy tym pyszne dlatego korzystam z każdej okazji by ich posmakować. Jedyne lodziarnie B&J widziałam w San Juan- Puerto Rico i w Newport w Rhode Island.
Kolejna porcja książek z wyprzedaży bibliotecznej.

A tu już wyprzedaż sklepowa.

Koszulka z działu dziecięcego

Takie lub większe rezydencje są codziennością w okolicy w której mieszkam.

Dzień Matki w Stanach, taką kartkę dałam hostce."Niektóre dzieci wyrażają życzenia<Szczęśliwego Dnia Matki> przytulaniem a inne ciężką pracą w domu...

...zgadnij, którym z nich jestem!"

Licealna produkcja "Nędzników" Viktora Hugo. Poziom dorównuje Broadwayowi.

A główną rolę grał chłopak o polskim nazwisku.

Teatr w szkole. Niesamowite jest, że szkoła może sobie pozwolić na zainstalowanie obrotowej sceny i profesjonalnego oświetlenia. Oglądaliście pewnie High School Musical- poziom przedstawień i profesjonalizm sprzętu niczym nie przypomina naszych biednych szkolnych kółek teatralnych. Bilety kosztowały 12 i 15$.

Nie zdziwię się jak po kilku latach przynajmniej trójka z tych uczniów dostanie role na Broadwayu.

Po przedstawieniu poszłyśmy na południowoamerykańskie żarcie. Tutaj kanapka z szynką, serkiem brie i mango oraz empanadas- pierożek z gujawą i mozarellą. A do tego smoothie z guananaby. Ciekawe smaki i przystępne ceny. Lubie próbować nowych potraw, ale nie posmakowały mi na tyle, by uczynić z nich cotygodniowy obiad.

Moje zdobycze. Late Night Snack stworzony na "cześć" Jimmiego Fallona, nowego hosta late late show w ABC.

Próbowałam jak mogłam, ale rower wymaga czasu hosta, a jego pewnie nie dostanie aż wrócę do Polski.

Codziennie do śniadania dzieci muszą dostawać miskę owoców.

Za to na lunch trują się takimi półproduktami. Jest balans.

Mój nowy pojazd. Przy okazji naprawił wywaloną rurę kanalizacyjną.

Jedyny lunch jaki kupiłam sobie w collegu.

Organiczna pizza w Norwalk, mniam. Taką samą kilka tygodni później rozdawali za darmo w collegu.

Odwiedziłam Kasię na treningu jej dziecka, gdzie spotkaliśmy sponsora małej ligii, który okazał się być Polakiem.

Kraby

Magazyn żywych krabów gładko przechodził w wykwintną restaurację. Newport, RI.

Pamiątki z Newport, krótko po ataku w Bostonie. Zawsze zdumiewa mnie jak szybko i zwinnie amerykańscy przedsiębiorcy potrafią wykorzystać okazję, do sprzedania jeszcze czegoś nowego.

Olko, raj dla Ciebie.




A to już skomplikowane dla nie-amerykanów odniesienie do sportu i rywalizacji między Red Sox i Yankees. Jako, że Newport jest Blisko Bostonu, zatem lokalny Jezus kibicuje Czerwonym Skarpetom.;p

Wzięło mnie ostatnio na gotowanie, więc postawiłam na domowe sznycle mojej mamy i zrobiłam sobie domowego hamburgera z polskim chlebem. Smak dzieciństwa.

Paczka z książkami została wysłana. Posiadanie biblioteczni pełnej anglojęzycznych książek było moim marzeniem od początku pobytu tutaj, tak jak travelling month i inne rzeczy na mojej bucket list. Jednak koszt wysyłki znacznie nadszarpnął mój budget. Jeśli by ktoś chciał wysyłać paczki to niech nie robi tego za pomocą poczty amerykańskiej a firmy Polonez Parcel. Paczka 92 funtowa kosztowała $112 co jest jakieś 3-4 razy taniej niż przez US mail.

Dzieci go uwielbiały.

W burżuazyjnej restauracji zamówiłyśmy tylko apetizer. Niejako wpasowałam się jednak w burżujski nastrój w moim sweterku z Michaela Korsa z przeceny.;p (brzmię jak Kasia Tusk, wiem) Zapewniam Was zatem, że nie zepsuło mnie hamerykańskie życie, bo na nogach miałam kalosze!;p

A to już cel naszej burżujskiej wyprawy, smażone serca karczochowe. Mniam!

1 komentarz: