Pokazywanie postów oznaczonych etykietą au pair blog. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą au pair blog. Pokaż wszystkie posty

sobota, 24 listopada 2012

Black Friday vlog i inne sprawy


Niezależny komentarz od dostawcy internetu: 
Jeśli po przeczytaniu tej notki nie dodasz komentarza, Twój komputer ulegnie samozniszczeniu!!!!!

Niczym moja przyjaciółka Ewa rozchorowałam się w najmniej odpowiednim momencie, dlatego relacja owa nie jest bynajmniej mówiona. No ale chociaż tyle mogłam zrobić. O 11.30 w nocy, po 40 min snu, pojechałyśmy z moją hostką do Danbury Mall, czyli swoistego centrum handlowego. Hostka robiła zakupy w Old Navy i samo stanie w kolejce zajęło jej z godzinę. Ja nie byłam za bardzo w nastroju do zakupów, gorączka i te sprawy, więc kupiłam tylko radośnie niebieskie słuchawki za 12$ i futerał na telefon za 2,5 o podobnymż kolorze. Około 3 w nocy pojechałyśmy do Kohla, to taki supermarket z wszystkim oprócz jedzenia, gdzie kupiłam prezenty dla rodziny. No i na tym się skończyło. Jak się dziś zbiorę to napiszę relację ze Święta Dziękczynienia, bo naprawdę było bardzo fajnie i rodzinnie. Całusy dla wszystkich! O, btw, dziś mija 5 miesiąc odkąd opuściłam mą Ojczyznę kochaną, matkę moją rodzicielkę itp;p. I jak zawsze kiedy jestem chora albo przemęczona zaczynam tęsknić. No, ale tylko trochę.

Także dwie pozycje na mojej "bucket list" są wykreślone: Thanksgiving i Black Friday. Hości dali mi tydzień wakacji na Świętach, co jest totalnie beznadziejnym pomysłem, bo i jest drogo, i nie mam kasy i chce mieć normalne Święta  Niestety oni nie celebrują Wigilii tylko 1 Dzień Świąt także nie wiem jak spędzę 24 grudnia. W południe pogadam z rodziną przez skypa, a wieczorem może ktoś mnie przygarnie na Wigilię, może w polskim kościele coś będzie, natomiast na pewno wybiorę się tam na pasterkę, co by pośpiewać prawdziwe polskie kolędy. Wakacje sobie odpuszczę, nie jadę nigdzie, jako że muszę zapłacić za kurs i oszczędzać na travelling month. Za to wybieram się w owym czasie do NYC co by pojeździć na łyżwach, obejrzeć jakiś musical na Broadwayu,  zobaczyć "Radio City Chiristmas Spectacular", Museum of Modern Art i może Muzeum Historii Naturalnej.

Słowo dnia: sinus congestion = zablokowane zatoki ;p

piątek, 19 października 2012

Obalamy au pairowe mity: native-speakerzy i pieniądze.

Jest dużo mitów związanych z byciem au pair. Dziś zajmę się obaleniem dwóch z nich.

1. Wyjadę jako au pair= poznam mnóstwo amerykańskich znajomych.

Jeśli decydując się zostać au pair macie nadzieję poznać gros Hamerykańców, to możecie się jakże gorzko pomylić. Trzeba tu walczyć o każdy skrawek nativa, i jest to często walka z wiatrakami. Jedynymi nativami z którymi zamieniam więcej niż kilka słów, a tym samym mogę wsłuchac się w "real life conversation", co jest moim celem, jest moja rodzinka i nauczycielka. Dość przygnębiający obraz, nieprawdaż. I jakże frustrujący. No ale kto mnie zna wie, że nie poddaję się bez walki. Próbuję się dostać do dwóch klubów książki, dobijam się też do couch surfingu. Może coś z tego wyjdzie. Za każdym razem jak jadę nowojorskim metrem lub mam okazję siedzieć nieopodal przepływu ludzi, łapczywie podsłuchuję ochłapów konwersacji. Jeśli macie jeszcze jakieś pomysły jak nawiązać kontakt z nativami to chętnię je przygarnę.

2. Jadę do Ameryki jako au pair= zarobię dużo pieniędzy, wypodróżuję się za wszystkie czasy, kupię sobie wszystko co zapragnę i jeszcze zaoszczędzę.


Szczerze mówiąc myślałam, że tak będzie. Dlatego też nie wzięłam z Polski zbyt wielu ubrań np na zimę, czy innych rzeczy. Zastanawiałam się nawet nad tym, czy wziąć laptopa, bo przecież mogę go sobie od razu kupić, na szczęście w porę się opamiętałam.

To prawda, rodzinka opłaca nam wyżywienie i zakwaterowanie (;p), i daje nam te 200$ tygodniowo, jednak wbrew pozorom nie jest to kwota zaspokajająca nasze wszystkie potrzeby. 

Już dawno przestałam przeliczać na złotówki, ponieważ nie ma to zupełnie sensu a tylko człowieka wpędza we frustrację. Przykładowo w Forever 21 lub H&M (tudzież czasem Old Navy) można kupić kurtkę za 20$, sweter za 12$ i spodnie za 20$ i jest to uwaga MAŁO. Rzadko kiedy da się zejść poniżej tej granicy cenowej, chyba, że ma się szczęście i poluje na wyprzedaże (ok bluzka 4-8$). Ostatnio kupiłam koszulkę za 2 $ w Old Navy i bluzę za 7$ w dziale dziecięcym H&M. Wszystko w tzw "clearance", czyli na przecenie.

Jakąś część naszych zarobków pochłania też benzyna. Nie jest to jednak tragedia, aczkolwiek wydatek ten jest nieuchronny.

Jeśli chcemy zadbać o swoje zdrowie (i zabić czas) dobrym pomysłem jest zapisanie się na siłownię(10$/mies.) czy basen(10$/mies.) i choć, jeśli dobrze poszukamy, opłaca się to o wiele bardziej niż w Polsce, to wymaga poświęcenia naszej cennej gotówki.

Telefon. Jeśli będziecie musieli kupić sobie hamerykański numer jest to wydatek 60-70$ miesięcznie. I NIE jest to dużo, wbrew pozorom.

Szkoła. Rodzinka płaci nam tylko 500$. Dużo kursów kosztuje ok 200$ za 3 kredyty, także może niektóre osoby się zmieszczą w tym limicie, ale jeśli chcecie wybrzydzać tak jak ja, musicie zapłacić sobie ze swojej kasy. Ja za drugi semestr zapłacę już z własnej kieszeni około 400 $.


Podróże:
Polecam wycieczki z tour4fun i megabus, są dość tanie.

Elektronika:
Rzeczywiście jest tanio. Polecam groupon, bardzo często są promocje na tablety, laptopy czy kamery. Ja oszczędzałam na mój telefon 3 miesiące i po 3 tygodniach od jego kupienia nadal nie mogę się odbić od dna. Mam na bieżące wydatki (i podróże) ale nijak nie mogę zaoszczędzić na "przedmioty" z mojej listy.

Może niektórzy wiedzą, że bardzo lubię robić różne listy i bilanse, oto przykład takowejż:

Wydatki:

-starbucks coffee-kupować najtańszą
-starbucks cookies-nie kupować
-gas- dzielić się z dziewczynami, nie jeździć na marne
-ubrania- tylko najpotrzebniejsze i najtańsze: kurtka zimowa, czapka, szalik, buty
-eating out-pakowac sobie z domu
-movies- tanie wtorki, czekać aż będzie w new canaan
-travelling- don't eat out, choose the cheapest options
-books/tag sales-none!!!!!!

Save for:
-1 tydzień wakacji w marcu(book early, find a companion;)(600$)
-travelling month(plan now)(ohohohohohoh może 1000$)
-CELTA (1,600$)-już to widzę O.o
-ipad (ok 300$ w czerwcu)
-camera (max. 150$)
-kurs (ok.400$)

wtorek, 9 października 2012

Daily life- suta porcja ciekawostek hamerykańskich

Proszę ładnie zostawić komentarz tutaj lub na fejsie, cobym wiedziała, że ktoś to czyta.:)



Kosmita. Ileż to razy przestraszył mnie kiedy to w półzmierzchu zmierzałam do swego pokoju lub łazienki. Były oczywiście dwa. I skutecznie spełniały swą funkcję denerwowania Beaty aż w końcu dokonały swego żywota  wyzute z powietrza i umieszczone w koszu przez obecną tu osobę.

Co jakiś czas moje drogie dziecko pisze do rodziców takie listy, ale rzadko  są im wręczane pod koniec dnia, bo zwykle lądują w koszu, umieszczone tam przez samego autora.  Powód gniewu jest zwykle irracjonalny i przypadkowy jednakże od czasu do czasu łamie mi serce.  No, ale jest ono reperowane przez średnio 10 "I love you" na dzień.

piżama dziewczynki
Bardzo popularna lalka tzw "American Girl", relatywnie droga. są sklepy gdzie można pójść z ową lalką na zakupy i jest tam dosłownie wszystko dla niej. Są jeszcze książki o American Girl. Sama geneza postaci sięga lat 80, a książki dołączone do lalek spełniają funkcje edukacyjne np moja dziewczynka ma książkę o American Girl w czasie 2 Wojny Światowej. Więcej możecie poczytać tutaj.

Typowa amerykańska szafa, bardzo fajne rozwiązanie. Jest wbudowana w ścianę i ma światło.

Wczorajszy bałagan później był 2 razy gorszy. Sprzątałam ten playroom ze dwa razy, no ale cóż skutki playdate.


Kolejka po iphone5 w Applestore.

Pierwsza piątka w collegu. Nauczycielka nawet przeczytała mój raport jako przykład dla innych. Mimo to zajęcia nie są dla mnie za bardzo interesujące tudzież efektywne. Za niski poziom:(. No ale cóż, muszę mieć te kredyty a za bardzo nie ma co innego wziąć. No i zawsze zmusza mnie to do nauki 2 razy w tygodniu.

Darmowe krzesło do masażu w hamerykańskim centrum handlowym

Darmowe gry w sklepie Windowsa

Wreszcie udało mi się pójść do wesołego miasteczka, które rozłożyło się  w weekend w Ridgefield

Obiad (polska kolacja) w bar & grill, czyli barze-restauracji, halloweenowe dekoracje są już wszędzie.

Zakonnice nie są codziennym elementem amerykańskiego krajobrazu, tym bardziej te  spacerujące na plaży.

Wstęp na plażę w Stamford (30 min ode mnie)  jest już bezpłatny, słusznie, któżby chciał się kąpać w takim zimnie, ale ja kocham spacerować przy oceanie i czuć jego potęgę.

Zdrowe śniadanko. To tak żeby Wam pokazać, że się nie obżeram hamburgerami z rana.

Często na lunch/polski obiad gotuję sobie letcho. Ostatnio strasznie długa listę zakupów wręczyłam host tacie, ale nie narzekał.

A tutaj jeden z przykładów obiadów dla moich dzieci. Kolorowe ziemniaki, pulpety i buraki z puszki.

Library fair, czyli festyn biblioteczny w South Salem. W tle gry dla dzieci.

Kolejna gra.

W ramach library fair została urządzona wielka wyprzedaż garażowa.

Pozdrowienia dla mojego taty ;)

Było też sporo obrazów.

Pozdrowienia dla Ewy, która się obwala po Italii i pewnie tego nie czyta.

Nawet takie ołtarzyki można było tam znależć. Słowem bogactwo i miszmasz za kilka dolarów.

Stoisko weterynarza.

A tu już mój cel i przeznaczenie namiot z książkami!

Z rana książki były za 2-3$, więc przyjechałam 5 min przed końcem i wszystko było po 25centów.

Blee ale musiałam spróbować,

Kupiłam 11;p ale pięknych! zwłaszcza "The first year of teaching" ale o niej więcej w poście o edukacji.

piątek, 15 czerwca 2012

Gadgety podróżnicze i polskie słodycze


Dziś okazało się, że biedronka to sklep przyjazny nie tylko studentom, ale także podróżnikom. Kupiłam tam poduszkę do samolotu, zatyczki do uczu i opaskę na oczy (5,99), saszetkę na dokumenty (5,99), przełącznik do wtyczek (5,99 nie zmienia napięcia tylko wtyczkę) i kłódki do bagażu (5,99). Nerkę widoczną na zdjęciu kupiłam w biedronce w tamtym roku, więc już jej nie ma jakby ktoś chciał się zainspirować moimi zakupami. Był jeszcze pas do przytrzymania bagażu i złączenia kilku walizek w jedno.

Zaopatrzyłam się też wreszcie w słodycze dla HF i na piknik międzynarodowy w szkole au pair. Kupiłam: malagę, tikitaki, kasztanki, krówki, ptasie mleczko, sezamki, czekolady wedla, galaretki w czekoladzie i kinder niespodziankę. Ten ostatni "słodycz" nie jest wprawdzie polski, ale czytałam, że w Stanach nie można go sprzedawać, no a myślę, że każde dziecko zasługuje na przynajmniej jedno jajko niespodziankę w swoim życiu.

Powoli wszystko ogarniam. Sprowadziłam się do rodziców z mieszkania studenckiego, do Lublina wracam jeszcze na egzamin i obronę, co wyjmie mi 3 lub 4 cenne dni na przygotowania do wyjazdu. Jutro jadę po walizkę podręczną w pon natomiast będę biegać po lekarzach. Zrobiłam sobie dokładne rozplanowanie tych dni i spisałam wszystko, co muszę zrobić kupić i spakować. Bardzo polecam taką organizację, jakoś mniej to człowieka przygniata a i o niczym się nie zapomni.

Pokonałam trochę moją niedawną panikę tłumacząc sobie, że ten rok to dla mnie koleiny rok studiów, a na studiach wiadomo- raz lepiej raz gorzej a żyć trzeba. Toastmastersi w Ridgefield witają mnie z otwartymi ramiony.

Pozdrawiam wszystkie au pair które tak jak ja zbierają się już do wyjazdu i te którym jeszcze trochę zostało. Fajnie że stanowimy taką "community". Większość z nas idzie tym samym torem. Kilka miesięcy temu zaczynałyśmy prowadzić bloga i już niebawem nadejdzie ten czas, kiedy wiele z nas porzuci blogowanie z braku czasu, a tylko niektórzy będą wiernie zdawać relację ze spełniania american dream. W której części będą ja, zobaczymy...



sobota, 19 maja 2012

Treat for the family but trick for me. Czytelników proszę o pomoc.

Co do prezentów obecna au pair mojej host rodziny dała mi dwie wskazówki: lubią czekoladę i nigdy nie mieli au pair z Pl więc może jakieś typowo polskie gry. Sęk w tym, że nie ma czegoś takiego jak typowo polskie gry oprócz monopolu z polskimi miastami, który jest za duży, za drogi i jest przerostem formy nad treścią. Myślałam żeby kupić jakieś euro-gadgety, ale też nie wydają mi się aż takie fajne. Z polskimi słodyczami tez nie jest łatwo, bo jadę w lecie i przed 4 dni będę w NY zanim zawitam do rodzinki więc może mi się to wszystko zgnieść. 

Zatem proszę Was o pomoc w wyborze prezentu. 

Kryteria: coś co się nie zniszczy przy przelocie, coś co nie waży za dużo, coś co kojarzy się z Polską. Jeśli macie jakieś pomysły na polskie słodycze to też chętnie przygarnę. Przypominam, rodzinka to: mama, tata i bliźniaki- 10letnia dziewczynka i chłopczyk .

Będę wklejać zdjęcia potencjalnych prezentów:

Dzieci to lubią najbardziej Children's favourites   


















http://www.empik.com/egmont-kajko-i-kokosz-wyprawa-smialkow-gra-planszowa-komiks-egmont,p1045873406,zabawki-p

Jeśli ktoś natrafi na anglojęzyczne wersje komiksów o Kaiko i Kokoszu lub Tytusie Romku i Atomku lub proste gry planszowe z motywami polskich bajek itp to dajcie znać w komentarzach lub na facebooku.

środa, 16 maja 2012

Gorączka przedwyjazdowa


Chyba każdemu zdażyło się marzyć o spakowaniu walizek, zostawieniu swojego starego życia i wyjechaniu gdzieś daleko (ja nawet pisałam o tym wiersze w podstawówce;p). Zawsze myślałam, że tylko nieliczni naprawdę się na to zdobywają, dopóki nie weszłam w środowisko au pair. Jest naprawdę wiele odważnych dziewczyn, które zaraz po maturze rzucają się, nie tylko w dorosłość, ale i w niebezpieczny zewnętrzny świat. Takie osoby podziwiam i zazdroszczę odwagi. Mój wyjazd jest bardzo pragmatyczny, obgadamy, obmyślony, podparty analizą SWOT i wszelkimi możliwymi środkami bezpieczeństwa jak agencja czy ubezpieczenia. ;p Gdybym nie studiowała anglistyki i nie chciała być nauczycielem, to na pewno nie wyjechała bym tylko po to, żeby przeżyć cudowną przygodę tudzież uciec od szarej rzeczywistość. Na to jestem zbyt mało szalona i zbyt mało odważna. Jednak mimo że wszystko jest zdroworozsądkowe i w miarę bezpieczne to,  39 dni do wyjazdu, ogarnia mnie panika przed ogromem spraw, głównie urzędowych. Przy takim natłoku nie trudno o czymś zapomnieć.
-Najpierw muszę czekać na papiery wizowe z CC, które przyjdą do dwóch tygodni (nie mogą tego przyspieszyć bo muszą im dopiero z USA wysłać).
-Następnie muszę wypełnić wniosek wizowy i zadzwonić do konsulatu w Krk lub Wawie (nie obowiązuje rejonizacja można się gdzie chcecie umówić) i umówić się na spotkanie. Od rozmowy do spotkania upływa ok tygodnia. Rozmowa z konsulem 01.06 pt, godz 10.00 Warszawa!:)
-Po wizycie w konsulacie wiza i paszport mają przyjść do mnie kurierem w przeciągu 5 dni. 
-min 3 tygodnie przed wyjazdem muszę wysłać CC płatności i dokumenty
-ok 3 tygodni przed wylotem zarezerwują mi lot i zacznie się sajgon o którym nawet nie mam pojęcia bo jeszcze nigdy nie leciałam samolotem.

Jak widać  wszystko to będzie się musiało wydarzyć na raz i totalnie na ostatnią chwilę, a przecież w  tak zwanym międzyczasie muszę:
-uczyć się i zdać 3 2egzaminy(tak naprawdę to 65;p)
-czekać na poprawki od promotor, nanieść poprawki i oddać pracę licencjacką a następnie ją obronić
-w wolontariacie koniec roku jest zawsze gorącym okresem
- pożegnać się z wszystkimi 
- kupić prezenty dla rodziny(jeszcze tylko słodycze, coś dla host mum np bursztyn i au pair)
-kupić walizkę podręczną
- kupić dolary
- zlikwidować/zawiesić konto w banku
- wyprowadzić się z mieszkania
-iść do lekarza
-iść do dentysty
- spakować się
-iśc do optyka
-zrobić prezenty dla dzieci (Sonic kit)
Także nie wierzcie, że tak łatwo jest "wziąć się" i wyjechać.:)

poniedziałek, 14 maja 2012

American Dream



"Congratulations! This family has selected you as their au pair. We are making arrangements to have you arrive to your family "
Kiedy nawet twoja współlokatorka mówi ci, że dawno nie pisałaś na blogu, to wiedz, że coś się dzieje… No właśnie dzieje się u mnie dużo, ale chciałam poczekać do magicznej frazy „perfect match” na profilu w CC , której spodziewam się już w tym tygodniu (i się doczekałam po 5h, choć owej frazy nie uświadczysz). Rodzinkę mam „zaklepaną” już od dawana, chodzi tylko o formalność, która trochę się przesunęła.
W międzyczasie dostałam zgodę na obronę 21.06, już dziś kończę surową wersję pracy lic., wyrobiłam międzynarodowe prawko, zaświadczenie o niekaralności i paszport. Tutaj wskazówka, jeśli ktoś chce paszport wcześniej niż po miesiącu, wystarczy o to poprosić, mi powiedziano, że nie ma problemu tylko żebym po 10 dniach zadzwoniła czy już jest i mogę go odebrać.
Bieganie po urzędach i fotografach, a raczej jeżdżenie w samochodzie z zepsutym oknem (sic!) w 30 stopniowym upale, w dzień swoich urodzin jest niebywałym doświadczeniem, spróbujcie, od razu człowiek czuje się staro. Zwłaszcza jak parkuje koło ZUSu.
Od rodzinki mojej siostry dostałam świetne przewodniki Pascala po NY i USA.  Już trochę poczytałam, ale szczerze mówiąc dalej nie czuję tego American Dream, nie marzę o zwiedzeniu Wielkiego Kanionu czy zobaczeniu Statui Wolności. Wiem, że poza moim wąskim horyzontem jest ogromny świat, który  już niebawem poznam. Jednak jeśli bym miała określić swoje uczucia to na pewno nie jest to ekscytacja nieznanym, raczej chłodne „ok, przyjdź, nieznane, zobaczymy co masz mi do zaoferowania”. Tak jak pisałam we wcześniejszych notkach, zawsze marzyłam o spędzeniu dłuższego czasu otoczona tylko angielskim. Tak, o tym marzyłam, to mogę nawet nazwać Americam Dream a raczej English Language Dream. Jednak jeśli czytają to moi znajomi ze studiów to może pamiętają, że American Dream ma to do siebie, że nigdy nie jest spełniony, no ale chyba dlatego zwie się snem.;p

niedziela, 29 kwietnia 2012

Perfect Match


I tak, po wielu perpetiach, niektóre jeszcze trwają, rodzinka zrobiła mi najlepszy prezent urodzinowy jaki mogłam dostać. Dziś w czasie rozmowy na skypie, podczas której totalnie kupiłam dzieci własnoręcznie zrobioną kukiełką Sonica(ten pan po lewej), zapytali czy chcę do nich przyjechać. W pon napiszą do agencji z prośbą o stałe zmatchowanie. Chcą to zrobić mimo, że jest jeszcze wątpliwość, czy na uczelni przyspieszą mi obronę, ale na 99,99% to zrobią, tylko będę to wiedziała ok 11.maja.  Dla rodzinki jest to wygodniejsze, bo nie będą jej przysyłać innych au pair na profil.  Nie wiem tylko, czy nie będę musiała płacić jakiejś kary lub nawet całej sumy, jeśli się okaże, że jednak nie mogę przyjechać 25. Podczas 5 wakacyjnych tygodni będę z nimi chodziła na camp, ale nie przeszkadza mi to (choć pewnie będzie to ciężka praca), bo widzę w tym szansę na poznanie nowych ludzi i działania takich instytucji, co dość mnie interesuje. Z nowych info to wiem, że w domu mieszka tez babcia, nie wiem czy to coś zmienia, wydaje mi się, że nie bardzo. Ogólnie to z rodzinką jest dużo śmiechu, nie ma żadnego problemu z komunikacją. Dziś długo gadałam z dziećmi o ich zainteresowaniach itp. Później nawet moi rodzice się załapali na szybką wymianę uprzejmości. Jeśli przyjdą Wam do głowy jakieś pytania, które mogłabym zadać rodzince jakieś kwestie do regulacji przed wyjazdem, to piszcie, bo ja już nie mam pomysłu.;p Wszystko wydaje się świetne. A i rodzince podobał się mój filmik, zwłaszcza sekwencje z zabawą z dziećmi.

To-do list przed wyjazdem
1.napisać pracę lic.
2. zdać egzaminy
3.dentysta
4.zdjęcie (paszport, wiza, dyplom)
5. paszport
6. lekarz
7. wiza
8. zaśw. o niekaralności
9. międzynarodowe prawko
10. wybrać papiery z uczelni
11. zapłacić CC
12. wykupić ubezpieczenie na 13 mies
13. prezenty dla rodziny
14.załatwić wcześniejszą obronę
15.obronić się

wtorek, 24 kwietnia 2012

Almost perfect match


(Piosenka, która od kilku dni, codziennie poprawia mi humor, może umili Wam czytanie ;p.)
Zaspałam dziś, ale za to miałam ciekawy sen. Mianowicie śniła mi się moja przyszła rodzinka w USA. Ta z którą teraz mailuje i skypuje. I chociaż ostatnio znów mam zniżkę formy przedwyjazdowej to taki sen podniósł mnie trochę na duchu.
Rodzinka jest ze stanu Nowy Jork, ale jest też blisko do CT. Godzina drogi do NY to chyba marzenie wszystkich a niedaleko jest też Stamford. Dzieci to dziesięcioletnie bliźniaki, chłopczyk i dziewczynka. Bardzo fajne dzieciaczki.
Rozmowa przez skypa z rodzinką wypadła bardzo fajnie, pożartowaliśmy nawet i zdecydowanie więcej opowiedziałam o sobie niż ostatnim razem. Natomiast przy następnej rozmowie, tkóra odbędzie się już niebawem, zdecydowanie pogadam więcej z dziećmi, bo czuję, że było tego za mało. Rodzinka jest bardzo miła, mieli już 4 au pair (wszystkie z Niemiec, co przeczy stereotypowi opisanemu w przedostatniej notce) i nadal utrzymują z nimi kontakt. Zauważyłam, że mają też bardzo zdrowe podejście do wychowywania dzieci i wydają się być naprawdę zaangażowanymi rodzicami.
Mam stały kontakt z ich au pair, w czwartek będę z nią rozmawiała przez skypa. Wypytam trochę o dostępne kursy, minusy bycia au pair ;p i poproszę o pokazanie domu.
Widać, że rodzinka ma doświadczenie z au pair, bo większość spraw jest ustalona już w aplikacji. Np., rodzina często podróżuje i może zabierać au pair ze sobą albo podrzucać ją do przyjaciół w okolicy, można przyjmować gości z uprzedzeniem, byle nie zapraszać facetów na noc. Jest też i curfew, czyli godzina policyjna 23 w tygodniu a 2 w nocy w weekendy.  No socializing while working (ie no talking or texting on phone with friends while watching the children, no indepth conversations with friends while at the park/museum with children, etc). We will provide a cell phone for your use - however you are responsible for the charges that are not covered by our phone plan. Car is for local use only and you are responsible for replacing gas while off duty.”
Grafik jest dość lekki mianowicie od 7 do 9 i od 15.45 do 18.00(w międzyczasie sprzątanie związane z dziećmi np codzienne odkurzanie), raz w tygodniu baby sitting i weekendy wolne.
Jest też jedna dodatkowa kwestia o której nie chciałabym wspominać na blogu, by nie naruszać zbytnio prywatności rodzinki, powiem tylko, że jedno z dzieci wymaga większej opieki i odpowiedzialność jest większa.
Data wylotu jest dość wczesna. Miałam jechać najwcześniej 8 lipca a idealnie 30 lipca, a rodzinka chciałaby bym przyjechała 23.czerwca (w aplikacji mają 29.06 ale czekam na wyjaśnienie). Tak wczesna data wiąże się z zaklepaniem sobie wczesnego terminu obrony, pisaniem pism itp. Poza tym praktycznie nie wrócę do domu na wakacje tylko od razu po końcu roku akademickiego wybywam do USA. Będzie bardzo mało czasu na te wszystkie rzeczy jak lekarz, dentysta, wiza, urzędy, zakupy itp. Muszę też zacząć chodzić na basem żeby sobie trochę przypomnieć i wziąć dodatkowe lekcje i prawa jazdy i właśnie dlatego trochę się boję jak z tym wszystkim wyrobię.

Pisałam nie tak dawno, że dobrze mi się współpracuje z CC. Niestety ostatnio, jedna rodzinka siedziała u mnie 10 dni bez odzewu i dopiero jak poprosiłam o usunięcie jej,  odezwała się do mnie pani z biura w USA, że rodzinka chciałaby ze mną pogadać. Grzecznie podziękowałam. Uważam, że po max 3 dniach rodzina powinna własnoręcznie wysyłać au pair informację, że przegląda jej profil, ale odezwie się niebawem, bo nie ma czasu. A nie jakieś automatyczne maile, które tylko marnują au pair czas, a tak naprawdę nie wiadomo, czy rodzina w ogóle zerknęła na tę aplikację. Maila z podobną informacją i prośbą żeby szanowali także tę część swoich klientów jaką są au pair wysłałam do biura CC. Jeśli macie podobne problemy, to nie bójcie się egzekwować swoich praw w kulturalny sposób. My też jesteśmy pełnoprawnymi klientami i płacimy za pośrednictwo, zatem mamy prawo oczekiwać jak najlepszej obsługi. Może z czasem trochę udoskonalą ten system.


A, i od kilku tygodni mam na pulpicie kurs dolara.3,16 to zdecydowanie za dużo, ale niewiele się waha, także pewnie w czasie kiedy będę płaciła za wizę, zostanie na tym samym poziomie.

niedziela, 1 kwietnia 2012

Wiek, język, driving skills i aupairyzm all over again.


Znalezienie się w nowym kontekście, a wręcz w nowej roli społecznej,  jaką jest bycie (przyszłą) au pair, otwiera mi tysiące nowych możliwości. Oczywiście do większości z nich będę miała dostęp dopiero za oceanem, ale już tutaj co chwilę doświadczam czegoś nowego. Począwszy od założenia bloga, zbratania się z google maps przez obsługę Windows Movie Playera, spróbowania oscypków z sosem żurawinowym…itp. itd. Posługując się mądrością pewnej grupy na facebooku „nie wiem o co mi chodzi, ale chodzi mi o to bardzo mocno”. I chyba chodzi mi bardziej o stan umysłu na jaki mnie ta sytuacja  naprowadziła, niż o konkretne sytuacje.  Mam wrażenie, że sama przed sobą stałam się bardziej otwarta na nowe doświadczenia, niekoniecznie związane z aupair.

Wbrew pozorom te 4 matche nie były stratą czasu. Nawet jeśli nie wypaliły, to zmotywowały mnie do poznania regionu USA z którego była dana host rodzina. Tak więc dowiedziałam się sporo o San Fransisco, Los Angeles i Californii, Phoenix i Arizonie (jak wspomniałam nie były to zbyt pociągające informacje), Philadelphii i Pennsylvanii, teraz natomiast zerkam z nadzieją na okolice Nowego Yorku, ale ciiii…nie zapeszajmy.

Po rozmowie z host dad, czytaniu komentarzy innych host rodziców, przeglądaniu forów i blogów, skrystalizował mi się obraz preferowanej przez niektóre rodziny au pair. Oczywiście  nie mówię, że osoby nie mające tych „cech” nie mają szansy na znalezienie host rodziny, są to po prostu moje obserwacje.

1.Host dad powiedział, że niektóre rodziny nie wybierają niemieckich au pair, bo w Niemczech młodzi ludzie muszą odpracować community service np. w wojsku. Zostają więc au pair nie dlatego, że chcą, lub jest to dla nich szansa na szeroko pojęty rozwój, ale muszą.

2.Dziewczyny (ok będę pisać głównie o female au pair, bo chłopaki trafiają się zdecydowanie rzadziej) , zwykle decydują się na bycie au pair po maturze (18-19), po licencjacie (21-22), lub po studiach (24-25), i rzecz jasna w różnych innych konfiguracjach wiekowych. Z tym, że górna granica to 26 lat. Być może najwięcej jest maturzystek , które marzą o spełnieniu american dream i wyjechaniu zaraz po skończeniu szkoły. Niestety tutaj muszą stawić czoła wielu przeciwnościom. Po pierwsze mając 19 lat i zwykle nie mieszkając jeszcze poza domem rodzinnym, osoby takie mogą przeżyć naprawdę wielki skok w dorosłe życie mogący przynieść twarde lądowanie.  Host rodzice zdają się to dostrzegać, dlatego też, jeśli już decydują się na tak młode au pair, traktują ich pobyt bardziej jak wymianę studencką, troszcząc się bardziej o ich bezpieczeństwo, ustalając chociażby znienawidzoną przez wielu „curfew” (godzinę policyjną).  W Ameryce pełnoletność uzyskuje się mając 21 lat, dlatego też osoby poniżej tego wieku nie mogą (w większości przypadków) wejść do żadnego pubu ponieważ mogłyby tam zamówić alkohol. No jest to pewna przeszkoda, jeśli chce się gdzieś wyjść i poznać kogoś więcej niż inne au pair, ale oczywiście można sobie radzić na różne inne sposoby.:)

No, ale do czego zmierzam. Już kilka razy spotkałam się z tym, że host rodzina wymaga by au pair miała więcej niż 20 lat, lub była po prostu „starsza”, cokolwiek tzn. Np. u tej host rodziny z którą rozmawiałam, byłabym najmłodszą au pair, mimo że mam 22 lata.

3. Kolejną bardzo ważna sprawą są tzw. „driving skills” i tutaj dzięki mojej roomie za skłonienie mnie do przemyśleń na ten temat.;p Mam wrażenie, że do host rodziców nie przemawia za bardzo kto ile lat ma prawko, ale  z jaką częstotliwością z niego korzysta. Mimo tego, że na skrzyni automatycznej o wiele łatwiej się prowadzi, a drogi są szersze, wielu kierowców jeździ bardzo agresywnie. Dlatego nie trudno o wypadek, nawet nie z naszej winy, a pamiętajmy, że będziemy wozić dzieci. Zatem tak ważna jest płynność jazdy, a ją można uzyskać tylko przez częste korzystanie z samochodu. Jeśli widzicie, że host rodzinie naprawdę zależy na sprawdzeniu czy macie odpowiednie driving skills, możecie zaproponować, że nagracie osobny filmik z waszej jazdy po mieście. Ja mam właśnie zamiar coś takiego przygotować, zobaczymy może się uda. Dodatkowo świetnym pomysłem jest wykupienie sobie lekcji przed i nawet po wyjeździe (czasem host rodzina jest skłonna sfinansować lekcje już na miejscu) i poćwiczenie jazdy na różnych samochodach, najlepiej większych i najlepiej z automatyczną skrzynią. Nie zaszkodzi również przez wyjazdem nauczyć się szczegółowego słownictwa związanego z jazdą (np. części samochodu) oraz dowiedzieć się co nieco o zasadach panujących na amerykańskich drogach.

To prawda, nikt nie sprawdzi przed wyjazdem jak jeździmy, ale warto zainwestować w polepszenie własnego komfortu i bezpieczeństwa. Skoro i tak przyszłym au pair towarzyszy zwykle syndrom aupairyzmu, czyli niesamowite silne pragnienie odkrywania wszystkiego co związane z wyjazdem, warto przelać tę energię na coś co nam się naprawdę przyda.

4. I ostatnia kwestia o której chciałabym tu napisać, a mianowicie język angielski. Jedziemy po to, by go podszkolić, zgadzam się, ale głównie jedziemy do pracy . Do pracy, w której od zdolności komunikacyjnych często zależą nasze dobre stosunki z rodziną, nie mówiąc już o bezpieczeństwie dzieci. Dlatego nie ma się co dziwić, że host rodziny szukają au pair o dobrej znajomości angielskiego. Nie chodzi o akcent czy nie wiadomo jakie zdolności retoryczne. Przede wszystkim ważne jest rozumienie tego co mówią do nas host rodzice, by nie musieli zapisywać wszystkiego na kartce, oraz tego co mówią dzieci (tutaj jest już trochę gorzej, bo do sposobu mówienia dzieci trzeba się przyzwyczaić). Jeśli au pair nie będzie w stanie zrozumieć o co chodzi host rodzinie i będzie tylko przytakiwać lub milczeć, bojąc się poprosić o wyjaśnienie, spowoduje to tylko frustrację obu stron.

Osobną kwestią jest nawiązywanie nowych znajomości, gdzie przydało by nam się coś więcej niż znajomość podstawowych zwrotów.

Najlepszą radą na poprawienie języka jest po prostu stałe w nim przebywanie. Nie może być tak, że au pair przez kilka miesięcy nie ma styczności z językiem, nie mówi w nim, a potem jedzie do host rodziny licząc na wiedzę uzyskaną w szkole. Dobrym rozwiązaniem mogą być kursy językowe, rozmowy przez skype (polecam portal penpalworld.com, gdzie można poznać anglojęzycznych ludzi i umówić się z nimi na rozmowę), couchsurfing (można umówić się na kawę z obcokrajowcem odwiedzającym akurat nasze miasto), oglądanie filmów BEZ LEKTORA i najlepiej z angielskimi napisami lub bez nich, ściąganie sobie tekstów ulubionych angielskich piosenek i najlepiej (jeśli ktoś lubi słuchać radia) słuchanie bez przerwy BBC lub jakiegokolwiek anglojęzycznego radia.

Oj a myślałam, że wyjdzie mi taki krótki wpis. Cheers : )

piątek, 30 marca 2012

Pierwsza rozmowa z rodziną - kilka wskazówek


Wczoraj przez około 2h rozmawiałam z rodzinką z matchu nr 4. Standardowo nie mogłam zasnąć w nocy, denerwowałam się jak przed ważnym egzaminem. Przed rozmową poszłam z Kasią (dzięęęki) do SubWaya na godzinne rozgrzewkę konwersacyjną. Bardzo polecam, zwłaszcza jeśli nie macie zbyt wielu szans, by pogadać sobie po angielsku,  poproście kogoś kto też się tym językiem posługuje i pogadajcie z nim albo na żywo albo na skypie.
Po powrocie do domu zaczęły się przygotowania do rozmowy. Bardzo ważne jest, żeby sprawdzić jak nas słychać i widać. Np. wbudowany mikrofon w moim laptopie okazał się lepszy niż ten na słuchawkach. Baaaardzo ważne jest też oświetlenie. Najlepiej ustawić się tak, by światło padało nam na twarz, czyli siedzimy twarzą do okna. Jeśli rozmawiamy wieczorem, to najlepiej żeby świeciła nam w oczy jakaś lampka, nawet jeśli to niezbyt wygodne. Nie ma nic gorszego niż efekt „au pair w ciemnym pokoju”, mi kojarzy się z reklamą Wojtka po drugiej stronie komputera. Warto wspomnieć by się jakoś neutralnie ubrać, wszak to rozmowa o pracę.
Ustawiwszy moje podręczne studio nagraniowe, przygotowałam sobie listę pytań i notatnik. Pod ręką miałam również ręcznie robioną przeze mnie biżuterię i okładkę na zeszyt (scrapbooking), które pomogły mi przykuć uwagę dzieci.
Rozmowa rozpoczęła się punktualnie. Na początku byłam bardzo zestresowana, zresztą nie tylko ja. Najmłodsza dziewczynka przykleiła się do mamy i nie chciała pokazać twarzy. Z czasem jednak wszystko gładko się potoczyło. Oto kilka pytań które zadałam dzieciom:
1.Do you like coloring?
2.Do you like going to school?
3.Do you have pets?
Przyniosły mi kota, którego skrzętnie pochwaliłam I to od razu przełamało lody, bo młodsze dziecko zaczęło go pokazywać aż zakryło całą kamerę.;p
4.Is it he or she?
5.What’s her name?
Czyli takie szczególiki. Oprócz tego oczywiście pochwaliłam ubiór dziewczynek i włosy. Takie naprawdę małe rzeczy, które pozwoliły nawiązać z dziećmi prosta rozmowę.
Natomiast z host dad rozmawiałam o wszystkim. Przerobiliśmy większość standardowych pytań, które możecie znaleźć w książce CC , na blogach i na forum au pair. Zahaczyliśmy o religię i o lalki barbie, które zniekształcają obraz kobiet.
Rodzina szukała kogoś z bardzo dobrym angielskim i bardzo dobrymi „driving skills”. Co do pierwszego, to miałam adekwatne referencje z agencji, które host  potwierdził. Natomiast co do diving skills to opowiedziałam mu jak to u mnie wygląda i ile jeżdżę. Kiedy nadal miał wątpliwości, zaoferowałam, że nagram osobny filmik z jazdy po mieście.
Podsumowując, taka rozmowa to bardzo fajne doświadczanie, poznałam sympatycznych ludzi i  dowiedziałam się  dużo o tym jak się żyje w Ameryce. Nie jest to mój perfect match, ale nie żałuję, że poświęciłam dwie godziny. Wiem przynajmniej, że potrafię się dogadać, zatem jest duża szansa, że znajdę wkrótce swoją idealną rodzinę.

czwartek, 22 marca 2012

Au pair video i bloga lekkie się prowadzenie


Zrobiłam video. Uff, zeszło mi dłużej niż myślałam. Nad całością pracowałam z 10 godzin. Najgorsze jest to, że nie chce wejść na stronę, choć ma 100MB, 2,55min(max.3) i jest w formacie wmv, który akceptują. No ale biuro Wawie już pisze o tym do Bostonu "Boston, we have a problem.":)

Na drugi dzień...

Yeah udało mi się w końcu załadować filmik. Mam czekać 2h, bo go analizują (czy tam przetwarzają) i powinien się pojawić na moim profilu. Biuro w Wawie mówiło, że czeka się 48h więc nie wiem jak to będzie. Najważniejsze, że się udało. Jak na razie współpraca z Cultural Care w Warszawie układa się całkiem dobrze, w miarę szybki przepływ informacji, a jak nie odpisują na maile to na telefon na pewno odpowiedzą.

Po godzinie...

Pięknie, video jest w aplikacji. Nie zamieszczę go tutaj;). Miejmy nadzieję, że rodzina szybko je obejrzy i się jej spodoba. Niestety podejrzewam, że w realu (np na zajęciach) mówię lepiej, ale no tyle nerwów na to straciłam, że niech będzie jak jest. Uświadomiłam sobie, że rodziny z Cultural Care Host Family Match wcale nie muszą oglądać mojego profilu. Informacja o takim matchu może przeleżeć na ich mailu przez tydzień, a raczej przed 48h po których automatycznie wygasa, jeśli nie zostanie przedłużony o kolejne 48h i chyba jeszcze kolejne aż do 6 dni, no bo ta informacja o tygodniu, przez który rodzina jest na naszym profilu, musiała skąd się wziąć. Puff. Dlatego chyba nie warto spędzać czasu stresując się jaka to będzie rodzina dopóki nie nawiąże z nami bezpośredniego kontaktu. No, a teraz "do gałów" jak to mawia Kasia, czyli do pisania pracy. Jeszcze tylko powiem, że fajnie się prowadzi bloga. Przypomniałam sobie czasy, kiedy prowadziłam pamiętnik, czyli przez całe gimnazjum i liceum. Największą radość z czytania takiego kuriozum czerpie oczywiście autor, po latach, kiedy może wrócić do własnych wypocin.


edit:Następnego dnia...
A raczej pod osłoną nocy, rodzina z LA zeszła z mojego profilu. Dość szybko. Teraz jestem na stronie gdzie rodzina może mnie odszukać i sama się ze mną zmatchować. Czyli agencja miała dla mnie dwa matche od razu po akceptacji aplikacji, niestety oba się nie udały. Teraz agencja szuka dla mnie rodziny(prawdopodobnie), ale i rodzina mająca konto w CC może mnie sama znaleźć i napisać do agencji z prośbą o zmatchowanie. Zobaczymy ile trzeba będzie czekać.

wtorek, 20 marca 2012

Relacja ze stanu zawieszenia i kręcenia filmiku (wskazówki dla przyszłych au pair w CC)


Postanowiłam twórczo wykorzystać frustrację ogarniającą mnie z powodu nieodzywania się rodziny, która jest w moim "roomie" i pokazać przyszłym aupair (z biura Cultural Care) jak wygląda ten etap na którym się obecnie znajduję.
4 dni temu dostałam maila o tytule "From Cultural Care US Matching Team" a po godzinie pt " Cultural Care Host Family Match". W tym momencie na moim profilu w zakładce "future family" pojawiły się podstawowe informacje o rodzinie. Są to imiona, nazwiska, wiek, wyznanie, miasto i kilka opowiedzi na pytania "Jakie au pair ma możliwości w twoim mieście", "Jak spędzacie czas". Nie było natomiast szczegółowego grafiku ani informacji kontaktowych, jak email. Dziś dzwoniłam do warszawskiego biura CC i dowiedziałam się, że taki wstępny match trwa 48h. Mój match został wydłużony o kolejne 48h nie wiadomo z jakiego powodu. Zastanawiam się, czy to rodzina prosi przedłużenie wstępnego matchu, czy jest on robiony automatycznie i to jest właśnie te 7 dni, przez które rodzina może być na naszym koncie? Pani w biurze zasugerowała, że może rodzina się na mnie zdecyduje, skoro nie zeszła mi z profilu. Ja bym była bardziej  za tym, że o mnie zapomnieli. Mam poczekać jeszcze 48h i jeśli nie będzie żadnego ruchu ze strony rodziny, to zadzwonię do biura. Warto wspomnieć, że dostaję codziennie ten sam mail o tytule " Cultural Care Host Family Match", natomiast kiedy rodzina zdecyduje się rozszerzyć mi dostęp do informacji o sobie, podobno dostanę maila pt "You have a match".

Filmik Au Pair

Póki co więc czekam 48h. Wstrzymam się tez pewnie z nagrywaniem video, choć już połowę mam. Filmik powinien mieć 2,5-3min. i powinniśmy w nim jak najwięcej mówić. Szczerze mówiąc to dziwią mnie polskie filmiki na stronie culturalcare.com ->find an au pair, ponieważ albo mają baaardzo słabą jakość, słaby dźwięk albo jest to pokaz zdjęć i tekstu. Jeśli ktoś nie potrafi nagrać 1,5min przemówienia, którego może się nauczyć na pamięć, to jak chce sobie poradzić przez rok w Ameryce? Na razie w moim video jest 1 zdjęcie i kilka filmików : zabawa z dziećmi, "wywiad o mnie" z dziećmi po polsku i po angielsku, praktyki nauczycielskie (mówię tam po angielsku) i jazda samochodem. Filmiki nagrywałam aparatami cyfrowymi a składałam w Windows Live Movie Makerze (podobno każdy Windows go ma).Mam nadzieję, że te wskazówki przydadzą się Wam kiedyś do robienia własnego wideo.

niedziela, 26 lutego 2012

Jak wiele osób przede mną, zakładam bloga, żeby, póki co, dzielić się wrażeniami z przygotowań do bycia aupair, a później na bieżąco składać "raporty" z mojego rocznego życia w USA. Jak będzie z tym "na bieżąco" to zobaczymy, ale trzeba być dobrej myśli.

Wyjeżdżam z biura CC, wczoraj byłam na spotkaniu organizacyjnym. Jeśli uda mi się w 2 tygodnie uzupełnić aplikację, to dostanę 10% zniżki. Nie powiem, jest to jakaś motywacja. Spędziłam nad tym 2 dni i mam już 86%. Pozostała jeszcze lista chorób, 4 zdjęcia, referencje i list do rodziny.

Jeśli chodzi o motywację do wyjazdu to, spośród około 28 plusów, najważniejszymi są; doskonalenie języka i poznanie siebie w zatrważającej ilości nowych kontekstów. Boję się, momentów samotności i problemów w host rodzinie. Mam jednak nadzieję, że wszystko będzie dobrze i 30.lipca, lub wcześniej, uda mi się rozpocząć nowe życie.