1. Wyjadę jako au pair= poznam mnóstwo amerykańskich znajomych.
Jeśli decydując się zostać au pair macie nadzieję poznać gros Hamerykańców, to możecie się jakże gorzko pomylić. Trzeba tu walczyć o każdy skrawek nativa, i jest to często walka z wiatrakami. Jedynymi nativami z którymi zamieniam więcej niż kilka słów, a tym samym mogę wsłuchac się w "real life conversation", co jest moim celem, jest moja rodzinka i nauczycielka. Dość przygnębiający obraz, nieprawdaż. I jakże frustrujący. No ale kto mnie zna wie, że nie poddaję się bez walki. Próbuję się dostać do dwóch klubów książki, dobijam się też do couch surfingu. Może coś z tego wyjdzie. Za każdym razem jak jadę nowojorskim metrem lub mam okazję siedzieć nieopodal przepływu ludzi, łapczywie podsłuchuję ochłapów konwersacji. Jeśli macie jeszcze jakieś pomysły jak nawiązać kontakt z nativami to chętnię je przygarnę.
2. Jadę do Ameryki jako au pair= zarobię dużo pieniędzy, wypodróżuję się za wszystkie czasy, kupię sobie wszystko co zapragnę i jeszcze zaoszczędzę.
Szczerze mówiąc myślałam, że tak będzie. Dlatego też nie wzięłam z Polski zbyt wielu ubrań np na zimę, czy innych rzeczy. Zastanawiałam się nawet nad tym, czy wziąć laptopa, bo przecież mogę go sobie od razu kupić, na szczęście w porę się opamiętałam.
To prawda, rodzinka opłaca nam wyżywienie i zakwaterowanie (;p), i daje nam te 200$ tygodniowo, jednak wbrew pozorom nie jest to kwota zaspokajająca nasze wszystkie potrzeby.
Już dawno przestałam przeliczać na złotówki, ponieważ nie ma to zupełnie sensu a tylko człowieka wpędza we frustrację. Przykładowo w Forever 21 lub H&M (tudzież czasem Old Navy) można kupić kurtkę za 20$, sweter za 12$ i spodnie za 20$ i jest to uwaga MAŁO. Rzadko kiedy da się zejść poniżej tej granicy cenowej, chyba, że ma się szczęście i poluje na wyprzedaże (ok bluzka 4-8$). Ostatnio kupiłam koszulkę za 2 $ w Old Navy i bluzę za 7$ w dziale dziecięcym H&M. Wszystko w tzw "clearance", czyli na przecenie.
Jakąś część naszych zarobków pochłania też benzyna. Nie jest to jednak tragedia, aczkolwiek wydatek ten jest nieuchronny.
Jeśli chcemy zadbać o swoje zdrowie (i zabić czas) dobrym pomysłem jest zapisanie się na siłownię(10$/mies.) czy basen(10$/mies.) i choć, jeśli dobrze poszukamy, opłaca się to o wiele bardziej niż w Polsce, to wymaga poświęcenia naszej cennej gotówki.
Telefon. Jeśli będziecie musieli kupić sobie hamerykański numer jest to wydatek 60-70$ miesięcznie. I NIE jest to dużo, wbrew pozorom.
Szkoła. Rodzinka płaci nam tylko 500$. Dużo kursów kosztuje ok 200$ za 3 kredyty, także może niektóre osoby się zmieszczą w tym limicie, ale jeśli chcecie wybrzydzać tak jak ja, musicie zapłacić sobie ze swojej kasy. Ja za drugi semestr zapłacę już z własnej kieszeni około 400 $.
Podróże:
Polecam wycieczki z tour4fun i megabus, są dość tanie.
Elektronika:
Rzeczywiście jest tanio. Polecam groupon, bardzo często są promocje na tablety, laptopy czy kamery. Ja oszczędzałam na mój telefon 3 miesiące i po 3 tygodniach od jego kupienia nadal nie mogę się odbić od dna. Mam na bieżące wydatki (i podróże) ale nijak nie mogę zaoszczędzić na "przedmioty" z mojej listy.
Może niektórzy wiedzą, że bardzo lubię robić różne listy i bilanse, oto przykład takowejż:
Wydatki:
-starbucks coffee-kupować najtańszą
-starbucks cookies-nie kupować
-gas- dzielić się z dziewczynami, nie jeździć na marne
-ubrania- tylko najpotrzebniejsze i najtańsze: kurtka zimowa, czapka, szalik, buty
-eating out-pakowac sobie z domu
-movies- tanie wtorki, czekać aż będzie w new canaan
-travelling- don't eat out, choose the cheapest options
-books/tag sales-none!!!!!!
Save for:
-1 tydzień wakacji w marcu(book early, find a companion;)(600$)
-travelling month(plan now)(ohohohohohoh może 1000$)
-CELTA (1,600$)-już to widzę O.o
-ipad (ok 300$ w czerwcu)
-camera (max. 150$)
-kurs (ok.400$)